Baby Blues, a może już depresja? A może po prostu... diastre |
2012-11-19 20:54
|
vote-up

Dobre pytanie

Słabe pytanie

Szczegóły
vote-down

wariuję? Mam cudownego dwumiesięcznego synka. Uważam go za spokojnego malucha. Wszyscy dookoła także. Oczywiście nie ma tych wszystkich, gdy coś się dzieje, gdy potrzebuję pomocy. Od mamy słyszę "za cienko go ubrałaś", "jadłaś to i dlatego jest taki niespokojny", "po co ta gumowa łyżeczka, ty się na metalowej wychowałaś", "ja ciebie nie smarowałam oliwką", "a tetry chcesz używać? bo jak nie to pewnie do trzeciego roku życia będzie nosił pampersa" itp itd. Teściowa zupki małemu chce podawać, albo kaszki itp itd. Jak syn płacze to nie ma ani jednej. Mąż wraca z pracy, je coś (albo stwierdza "nawet obiadu nie ma" ew. "a śmieci to już trzeci dzień tu leżą"), idzie robić remonty, kąpie małego koło 19.30 (jedyny jego obowiązek) i robi coś swojego, po czym ja zawsze muszę sprzątać (czyt. gdzie stoi tam zostawi różne rzeczy poczynając od kluczy d auta, telefonu, koszulki, spodnie, aparat i wiele innych, potem szuka). Mąż wychodzi z założenia, że syn już nas wykorzystuje- załapał jak to jest gdy go nosimy i odkładany rzeczywiście uderza w płacz. I nie bardzo daje sie przekonać, że tak nie jest. Bo nie jest, prawda? Więc to ja się synem zajmuje. Daje mu cycka, a on płacząc chwyta go mocno i ciągnie do siebie, tak że mnie boli. Co dziennie zastanawiam się czy mam wystarczająco dużo mleka i czy już powinnam kupić mm i rozpakować butelki czy tak nie byłoby mi łatwiej (mogłabym wieczorne karmienie oddać tacie). I tak sobie żyję, próbując ogarnąć wszystko. Ale ostatnio nie tylko czuję, że nie daję radę, to chyba nie mam kogo poprosić o pomoc. Ostatnio znalazłam chwilę wytchnienia, kiedy kładę synka spać i w jego ciemnym pokoju kryję się przed światem, pod pozorem przypilnowania czy zaśnie. Czasem on już dawno śpi, a ja płaczę, piszę, rozmyślam. Myślę o tym, czego nie zrobiłam, a sobie zaplanowałam. Co muszę zrobić jutro, czy mi się to uda. Nie wiedziałam, że macierzyństwo jest takie trudne. Że będę tak bardzo odsunięta od "dorosłych ludzi", od świata. Że będę spędzać cały czas w domu, bo mieszkam na wsi i wyprawa (autem, nie myślę nawet o komunikacji miejskiej) gdziekolwiek będzie graniczyła z wyprawą w Himalaje i zawsze będzie mi ktoś drugi potrzebny. Z wyjątkiem spacerów, ale ile można samej spacerować?? Ciągle po tych samych ścieżkach?
I nawet syn ostatnio jakoś tak mi pokazuje, że mało mu do szczęścia jestem potrzebna. Ot, taki dystrybutor do mleka. Do niego można płakać, drzec się w niebogłosy, obiskać... A uśmiecha się głównie do innych. Dobija mnie to.
A mąż oczywiście wieczorem chciałby mieć żonę dla siebie. Też bym chciała, ale jestem tak zmęczona, że czasem rezygnuje z prysznica byleby jak najszybciej się położyć i zasnąć... I od trzech dni bolą mnie plecy. A prośba o masaż nie usłyszała nawet echa słów "dobrze kochanie wieczorem"
I co? BB? Depresja? Wariatkowo? Zbyt duże wymagania od siebie? Jak to zmienić?
Dzięki za doczytanie.

TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!

10

Odpowiedzi

(2012-11-19 21:20:05) cytuj
Mam podobnie, tylko mi pomaga mama... A jak mała zaczyna płakać i robi to 2 godzinę to ja już mam kryzys... Ale mój A. przyjedzie do nas rozłoży sobie laptopka i sobie gra, a ja muszę zrobić kolacje, wykąpać mała tu czasem pomaga, nakarmić tj cyc plus mm, uspać ją, a on nawet nie ma czasu popatrzeć na nią bo teraz gra.. Później się kąpie, i 22 kładę się i odrazu usypiam, to wielkie pretensje, że on chciał mnie poprzytulać, pogadać a ja ciągle śpię... A tego, że w nocy nie śpię od 2-4 to nie widzi, ani tego, że codziennie od 7 jestem na nogach... I do tego trzeba być wypoczętą i ogarnięta, bo przecież trzeba się maleństwem opiekować... ;/
Więc wiem co czujesz...
A najbardziej wkur... mnie tekst mojej mamuśki"masz chude mleko" nie mam chudego tylko mam go mało...

Każda z nas chce być idealną mamuśką i żoną/dziewczyna a w gruncie rzeczy padamy na twarz, bo nie dajemy sobie rady same ze wszystkim (i tak pewnie ma każda z nas)...
Tak więc wytrwałości ;*
(2012-11-19 21:23:17) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulinncciabrd
ojej... myślę że nie tylko Ty tak masz (i nie mówię tu o sobie) ale wiele kobiet. Koleżanki opowiadały mi jak to jest... Problem polega też na tym, że każda miała jakąś wizję i wymarzoną rodzinę.. Czasem w życiu normalnym nie jest tak kolorowo i wtedy jesteśmy załamane, zdołowane itd. Tak samo jest w związku są gorsze dni, lepsze itd. Musisz podejść do spawy bardziej optymistycznie a jeżeli to zbyt trudne to pomyśl ze kiedyś będziesz tęskniła za momentem kiedy miałaś pełne ręce roboty :) tak jak nasze mamy opowiadały, że wszystko naraz, w jedej rece zakupy w drugiej dziecko i na 4 piętro...ale opowiadają to z uśmiechem na twarzy. Nie może przemknąć Ci życie nie patrząc na to co w tym momencie Ci mija. Po takiej rozmowie z koleżanką zachęciłam ją do częstszego angażowania swojego męzczyzny do życia Twojego i dziecka... tzn tak zwanym podstepem.. a my kobiety to potrafimy:) pomyśl jakbyś Ty chciała byc do czegoś zachęcana. Najgorsze co mozemy zrobic to robic wszystko za mezczyzn. za chwilke przyjdzie moment gdzie dziecko bedzie inaczej karmione i moze to byc nie tylko karmienie ale poznawanie dziecka...powiedz dajmu sprobować cytrynki, razem obserwujcie co lubi czego nie. tak samo usypianie... na zmianę raz on, raz Ty a wniedzielę razem :)) z dziecka powinna być pociecha bo kiedy przychodza takie dni jak teraz a są i takie w naszym zyciu i bedzie ich wiecej! nie wolno Ci się załamywać ! :) i tak jesteś dzielna i bądz dalej i powiedz sobie ze to dla Ciebie nic trudnego oczywiscie niektore rady nie sa idealne bo to czy tamto, ale myślę ze warto zmienić nastawienie :) powodzenia kochana :)
(2012-11-19 21:27:04) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
Żadne wariatkowo, miałam tak samo i nie trafiłam do niego więc zaręczam. To kwestia tego co nam w głowie siedzi i tego jacy są nasi partnerzy - oni też czują się odtrąceni a dziecko niewiele jeszcze ma z nimi kontaktu, ojcom z reguły wydaje się, że są do niczego niepotrzebni bo same radzimy sobie lepiej - bo tak same siebie stylizujemy ( mówię tu o ogóle).
Ja nie mam teściowej, matki i również różne myśli przechodziły mi przez głowę ( jak to dobrze by było gdyby ktoś mógł mi pomóc) każdego dnia wstawałam i pomimo braku chęci w końcu brałam się za życie i kolejny dzień - i mam codziennie w domu posprzątane, ugotowane, bo dzięki temu jakoś ten czas leci... dwumiesięczny bobas to wciąż dla Ciebie obciążenie. Od dwóch miesięcy nie miałaś żadnego relaxu, zabaw, zajęcia się sobą i tego są efekty - i uwierz mi, że każda z nas ( która nie może liczyć na efektywniejszą pomoc męża, czy matki) jest przytłoczona tym co się dzieje... ale to minie, trzeba przetrzymać i być dzielnym. Mój synek teraz ma 9 miesięcy skończone i życie nabiera sensu coraz bardziej...

Ja BB miałam zaraz po porodzie, płakałam z powodu koloru majtek, jak również z innych bzdet, minęło mi po około miesiącu...

Głowa do góry!
(2012-11-19 21:29:55 - edytowano 2012-11-19 21:32:20) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita
Zycie...moim zdaniem po prostu maz za malo Cie wspiera, ja mam czasem dni,gdy czuje sie podobnie jak to opisalas.ale wtedy moge rzucic wszystko i powiedziec mojemu facetowi ze ona ma sie dzieckiem zajac a ja nie robie nic. Bo po prostu potrzebuje czasem pol dnia w lozku polezec, albo polazic po sklepach. Oczywiscie to nie zdarza sie czesto, bo on pracuje,ale wiem ze gdy bede miala dola to on mi pomoze i umozliwi jakas odskocznie. Pisze nie po to zeby sie chwalic, tylko dlatego, ze nie raz sobie uzmyslowilam ze gdyby nie jego wsparcie, to macierzynstwo nie cieszylo by mnie byc moze nic a nic...bardzo wspolczuje samotnym matkom, bo nie wyobrazam sobie jakie to musi byc dolujace, nie moc sie podzielic obowiazkami, ani pozytywnymi przezyciami zwiazanymi z dzieckiem... Marudzenia rodziny nie znioslabym, na szczescie sie nie wtracaja tylko pomagaja, kazdy glupi komentarz tego typu jak opisalas doprowadza mnie do szalu, nawet gdy to jest dalsza rodzina. Nie wariujesz tylko masz zbyt wiele na glowie SAMA, zbyt malo wsparcia i jestes odizolowana od swiata. Wypad na ciuchowe zakupy, do fryzjera lub na kawe z kolezanka dziala cuda, jesli sie tego nie ma latwo zlapac dola i cale macierzynstwo przestaje byc takie kolorowe. Gdy wracam do domu i nie widze mojego dziecka przez nawet dwie godziny od razu kocham go 2x bardziej;)Po kiku godzinach gdy go nie widze bardzo za nim tesknie, co inego gdy jestem uwiazana 24/7 i znikad wsparcia...Pozdrawiam trzymaj sie i porozmawiaj z facetem, moze bez wyrzutow, moze jemu ciezko jest sobie wyobrazic Twoja sytuacje i jesli mu to spokojnie przedstawisz zrozumie- jesli bedziesz wykonczona to maz wieczorem nie bedzie mieć żony dla siebie- logiczne;)
Ps.przez pierwsze 3 m-ce tez bylam uwiazana u rodzicow na wsi, a facet w miescie i nie bylo tak rozowo:/
(2012-11-19 21:38:19) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madziullla
JA MAM JUŻ DEPRESJE.OD MIESIĄCA JESTEM NA ANTYDEPRESANTACH.U MNIE ZACZĘŁO SIĘ PODOBNIE.MĄŻ NON STOP W PRACY.PRACUJE 7 DNI W TYGODNIU PO 16-20 GODZIN.ZARABIA NIE NAJGORZEJ ALE REMONTUJEMY MIESZKANIE WIĘC WIADOMO.MAM DWÓJKĘ DZIECIACZKÓW.2,5 ROKU I 11 MIESIĘCY.CAŁE DNIE WSZYSTKO JEST NA MOJEJ GŁOWIE.OPIEKA NAD DZIEĆMI,PRANIE SPRZĄTANIE GOTOWANIE,ZAKUPY,NAUKA.SAMA CHYBA ZA DUZO NA SIEBIE WZIĘŁAM.DWA KIERUNKI STUDIÓW,DWOJE DZIECI I PROWADZENIE DOMU TO ZA WIELE JAK NA JEDNĄ OSOBĘ.NA POCZĄTKU CZUŁAM SIĘ BARDZO ZMĘCZONA.PÓŹNIEJ NON STOP POPŁAKIWAŁAM AŻ W KOŃCO STAŁO MI SIĘ WSZYSTKO JEDNO.POMIMO DWÓKI DZIECI CZUŁAM SIĘ BARDZO SAMOTNA.MIAŁAM NISKĄ SAMOOCENĘ.ZACZĘŁY SIĘ PROBLEMY Z JEDZENIEM.DOSZŁO DO TEGO ŻE PRZESTAŁAM MIEĆ APETYT.NON STOP MI BYŁO NIEDOBRZE.JAK SCHUDŁAM 20 KG.TO ZACZĘŁO MI SIĘ TO PODOBAĆ.POCZUŁAM ŻE MOGĘ KOTROLOWAĆ SWÓJ WYGLĄD.JAK TO MI SIĘ UDAŁO TO WSZYSTKO MI SIĘ UDA.CZUŁAM OGROMNY PRZYPŁYW AMOCJI.JEDZENIE STAŁO SIĘ MOJĄ GŁÓWNĄ MYŚLĄ PRZEWODNIĄ.LICZENIE KALORII I GŁODÓWKI DAŁY MI JESZCZE WIĘKSZEGO PAŁERA.SCHUDŁAM OD PORODU 40 KG.NA CHWILE OBECNĄ MAM NIEDOWAGĘ.WIEM ŻE TO SĄ ZABURZENIA ODŻYWIANIA.PEWNIE POCZĄTEK ANOREKSJI.JEDNAK TA KONTROLA DAJĘ MI SIŁĘ.WSZYSCY MI MÓWIĄ ŻE JESTEM CHUDA JAK PATYK A JA PĘKAM Z DUMY TYLE ŻE CAŁY CZAS CZUJĘ ŻE MUSZĘ JESZCZE SCHUDNĄĆ.


WIEM ŻE SIEBIE NISZCZE ALE NIE MOGĘ PRZESTAĆ.WPRZECIĄGU 3-4 MIESIĘCY ZMIENIŁAM SIĘ DIAMETRALNIE.PRACUJĘ W SZPITALU JAKO TERAPEUTA.JAK WRÓCE PO WYCHOWAWCZYM TO MNIE CHYBA NIKT NIE POZNA.JAK JA MOGŁAM WPAŚĆ W ANOREKSJĘ MAJĄC TAK WIELKĄ WIEDZĘ NA TEN TEMAT.NAPEWNO ZACZNĘ TO LECZYĆ ALE MUSZĘ JESZCZE TROCHĘ SCHUDNĄĆ.SAMA WIEM ŻE TO CHORE MYŚLENIE ALE TO SILNIEJSZE ODEMNIE.


IDŹ KOCHANA DO PSYCHOLOGA ALBO SPECJALISTY.MOŻE POTRZEBUJESZ POMOCY A MOŻE RODZINA POWINNA SIĘ BARDZIEJ ZAANGAŻOWAĆ.NIE DOPROWADŹ DO TAKIEJ SYTACJI JAKA U MNIE ZAISTNIAŁA.NAWET TERAZ, PISZĄC MYŚLĘ O TYM JAK MOGĘ SZYBCIEJ SCHUDNĄĆ I ŻE JUTRO MUSZĘ BARDZIEJ TRZYMAĆ DIETĘ.
(2012-11-19 22:17:42) cytuj
Wiem. Rozumiem i znam ten ból. Trzy razy. Nie daj się wykorzystywać. Nie ma obiadu? I co z tego. Zdarzy się nie raz. Nikt nie jest idealny a szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Nie uśmiecha się do Ciebie? A i tak jesteś dla niego najważniejsza! On Cię traktuje jak część swojego ciała. Do Ciebie będzie się tulił jak czegoś się przestraszy. Wręcz tacie syna jak wróci z pracy. Argument? Przecież siedząc w domu z dzieckiem to odpoczynek, przywilej, relax. Męczy go? No jak to. To jak Ty masz to wytrzymać 24 godziny na dobę? Mamie zwróć grzecznie uwagę, że już wychowała swoje dzieci i czy lubiła jak ktoś jej non stop zwracał uwagę. Nie martw się. Angażuj rodzinę w opiekę nad maluchem. To ciężka i odpowiedzialna praca ale nie tylko dla Ciebie.:-)
(2012-11-19 22:23:53) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
agawita
Ps. dzieki temu ze moj facet z malym nie raz zostawal wie ze wcale nie tak latwo obiad ugotowac, bo jak sie nim nie zajmuje to wyje non- stop, wiec moge robic obiad jak spi, chyba ze ma wyjatkowo dobry humor;)
(2012-11-19 23:18:03) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
tofinka
depresja przez przemęczenie i brak pomocy obok, choć powinna być.. rozumiem Cię doskonale, bo sama przechodze mini deprechę, ale ufam ze jak dziecko podrośnie to troszke bedzie lżej (albo i nie:) bo raczkowanie itp.) , moze powinnas porozmawiac powaznie z mezem, ze oczekujesz pomocy. chowanie sie i plakanie w samotnosci nie pomoze Ci w niczym. ja nieraz juz płakałam mezowi i on zrozumial od razu o co chodzi i sam powiedzial ze mam sobie gdzies wyjsc na dwor tuz po nakarmieniu małej, zeby odsapnac, a on sie nią zajmie. rano robi mi sniadanie do lozka i weiczorem kolacje, a ja siedze z mala sama w domu i mam zadbac tylko o zrobienie sobie drugiego sniadania i obiadu. dom ogarniamy razem.
grunt to szczera rozmowa, nie bierz za duzo obowiazkow na siebie bo dostaniesz bzika. wycisz sie, zajmij dizeckiem, pobaw sie z nim, a obowiazki ze spokojem
(2012-11-20 09:33:41) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
paulinkaa23
Witaj, czytałam sobie kiedyś w gazecie, że takie małe dzieci nie wiedzą co znaczy sobie kogoś wychować, podporządkować czy przyzwyczaić się,wykorzystywać itd...płaczą i chcą być noszone, bo jest im lepiej, lubią patrzeć z góry, bo ile można leżeć, jest to dla nich inny świat z innej pozycji.
''Mąż wychodzi z założenia, że syn już nas wykorzystuje- załapał jak to jest gdy go nosimy i odkładany rzeczywiście uderza w płacz....''mój mąż też tak mówi, Olek ma 5m i wiesz co Ci powiem, mam wrażenie, że tym facetom to łatwo tak mówić by nic nie robić, by nie wziąć tych maluchów na ręce. Więcej czasu im poświęcić. Ja wiem, że to nie dziecko wykorzystuje-potrzebuje tylko tego w danej chwili. Jest to moje drugie dziecko Hania ma 27m też była noszona, jak kładło się płakała czasami dałam jej powyć ale widząc brak rezultatu podnosiłam i co wyrosła na fajną dziewczynkę i nie wykorzystuje Nas.
(2012-11-20 21:26:16) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
diastre
Dziękuję Wam dziewczyny :) Głupio to zabrzmi, ale dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam. W sensie, że na prawdę nie jestem z tym sama. Kocham mojego syna, kocham męża. I wiecie co? Wczoraj jak pisałam tutaj co mnie boli i uwiera, mąż pozmywał naczynia! A nie lubi tego robić i rzadko to robi. Jak to zobaczyłam od razu poczułam się lepiej i uśmiechałam się do niego.
Mimo wszystko cudownie być mamą :) I żoną.
Po Waszych wypowiedziach doszłam do wniosku, że muszę być bardziej egoistyczna i mniej od siebie wymagać. W myśl zasady szczęśliwa matka= szczęśliwe dziecko ;)
Jeszcze raz Wam dziękuję!

Podobne pytania