Jak wyżej, gdy się chcę spokojnie pomalować to daję jej się pobawić tuszem albo lakierami do paznokci. Daję jej też mój telefon, bo to i tak jest ledwo chodzący grat, więc mi nie szkoda. Różne butelki, paczkę jakichś ciastek zamkniętą, itp. Czasem nie da się inaczej, zresztą moja to ma w głębokim poważaniu swoje zabawki ;)

bez przesady, ok mowa tu o dzieciach nie chodzących alee jak dziecię same zaczyna chodzić to co? samo sobie weźmie nieraz rzecz która nie jest zabawką, przecież nie będziemy chodzić krok w krok za dzieckiem, które umie już chodzić. Ja nigdy nie uczyłam małego do przesadnej sterylności, dzięki temu mały nie miał pleśniawek (raz podejrzewałam ale to jednak nie to).  Nie ma co się tak wszystkim przejmować

Jasne, ze tak, a co więcej nie mam nic przeciwko jak dany przedmiot ląduje w buźce (oczywiście nie daję co popadnie, tylko to co oceniam na bezpiecze). Do lakierów zraziłam sie po synku. Młody regularnie bawił się moimi lakierami, do momentu kiedy stukł czerwony i pal licho podłoge, meble itp (bo to sie rozprysneło), wpadłam w panike i pod prycznicem bylismy oboje w ubraniach w kilka sekund bo on miał całe rączki, troszke buzie i ciuchy w lakierze.Na szczescie w buzi od środka nic ie było bo mu ten lakier w rekach się roztrzaskał (uderzał o podłoge). Takze teraz daje tusze i błyszczyki w tubce, a od lakierów trzymam z dala  :)

moj tez wszystko dostaje...tylko raczej w miare bezpieczne zeby sobie krzywdy nie zrobil...czy z podlogi czy z torebki...juz dawno przestalam sie przejmowac bo bym chyba sobie gardl ozdarla albo fizycznie nie wyrobila...on jest taki szybki ze ciezko nadazyc..zanim cos wezmie...

piloty, aparaty, klucze, breloki, opakowania po mleku, po tabletkach, łyżki drewniane, pudełko z chusteczkami, długopisy, ulotki, metr do mierzenia, tasiemki, miarki do mleka, wszelkiej maści pudełka, tubki z maściami :)

pewnie! niech dziecko poznaje świat... są rzeczy których dotknąć nie może - te niebezpieczne dla niego, a całą resztę sobie dotyka, ogląda pod moją kontrolą.