Karmienie piersia.. gusia84 |
2011-08-17 22:41
|
vote-up

Dobre pytanie

Słabe pytanie

Szczegóły
vote-down

Chciałabym zapytac dlaczego nie karmicie piersia?jakie sa tego przyczyny?wiadomo pytam te kobietki co nie karmia:)

TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!

4

Odpowiedzi

(2011-08-17 22:50:46) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mona410
brak pokarmu.
(2011-08-18 00:11:38) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
pcmonia
Ja akurat karmię piersią, ale się wtrącę i napiszę jak to się stało, że karmię. Chodziłam na szkołę rodzenia, gdzie zajęcia prowadziła osoba, która naprawdę była tam z powołania, dużo ważnych informacji nam przekazała. Przed porodem miałam dużo czasu na czytanie, a wiec sama też się doszkalałam, a pomimo tej całej wiedzy, po porodzie cała nauka poszła w las. Buzujące hormony zrobiły swoje i zapomniałam, że na początku jest mało pokarmu, że dziecku po porodzie to wystarcza, że na początku dziecko spada na wadze, że malutki może mieć silną potrzebę ssania i bliskości matki. Jak mój synek nie chciał odejść od piersi pierwsze co to mi przyszło do głowy, że się nie najada i już pierwszej nocy po porodzie pobiegłam z nim na oddział noworodkowy, gdzie jedna z miłych pań powiedziała mi, że to normalne i mam się nie przejmować. Odesłała mnie z powrotem do mojej sali. Po 3 godzinach byłam niewyspana i przerażona, że moje dziecko jest głodne znowu pobiegłam na odział noworodkowy i tym razem spotkałam inną panią, która chciała mieć święty spokój i dokarmiła mi synka. W ciągu dnia przyszła do mnie położna, która twierdziła, że moje brodawki nie nadają się do karmienia, bez nakładek i wtedy z płaczem dzwoniłam do położnej, ze szkoły rodzenia, która stwierdziła, że skoro dziecko ssało pierś, to powinno być ok było ok. Moje dziecko cały czas nie odchodziło od mojej piersi, ale w dzień, byłam w stanie jakoś logicznie myśleć, że po prostu przy mnie czuje się bezpiecznie, ale w nocy problem mnie przerastał. Następnej nocy znowu byłam pewna, że mały głoduje i poszłam do pokoju noworodków, gdzie Pani która pierwszej nocy mnie odesłała, nakrzyczała na mnie, że dzięki temu, że mały teraz ssie, będę miała pokarm - jestem bardzo wdzięczna tej pani. Po powrocie do domu, synek tylko jak poczuł, że jestem obok, to już chciał cyca, u innych ludzi na rękach było ok, a u mnie płacz, a wiec u mnie depresja, chciałam przestać karmić, ale dzięki pomocy mojego męża i położnej ze szkoły rodzenia karmię już ponad 4 miesiące, a mały przybiera, bardzo dobrze. Myślę, że w szpitalach, rzadko zdarzają się położne, którym zależy, a kobiety nie mają odpowiedniego wsparcia i dlatego nie karmią piersią.
(2011-08-18 13:11:02) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mozosia
Ja akurat karmię piersią, ale się wtrącę i napiszę jak to się stało, że karmię. Chodziłam na szkołę rodzenia, gdzie zajęcia prowadziła osoba, która naprawdę była tam z powołania, dużo ważnych informacji nam przekazała. Przed porodem miałam dużo czasu na czytanie, a wiec sama też się doszkalałam, a pomimo tej całej wiedzy, po porodzie cała nauka poszła w las. Buzujące hormony zrobiły swoje i zapomniałam, że na początku jest mało pokarmu, że dziecku po porodzie to wystarcza, że na początku dziecko spada na wadze, że malutki może mieć silną potrzebę ssania i bliskości matki. Jak mój synek nie chciał odejść od piersi pierwsze co to mi przyszło do głowy, że się nie najada i już pierwszej nocy po porodzie pobiegłam z nim na oddział noworodkowy, gdzie jedna z miłych pań powiedziała mi, że to normalne i mam się nie przejmować. Odesłała mnie z powrotem do mojej sali. Po 3 godzinach byłam niewyspana i przerażona, że moje dziecko jest głodne znowu pobiegłam na odział noworodkowy i tym razem spotkałam inną panią, która chciała mieć święty spokój i dokarmiła mi synka. W ciągu dnia przyszła do mnie położna, która twierdziła, że moje brodawki nie nadają się do karmienia, bez nakładek i wtedy z płaczem dzwoniłam do położnej, ze szkoły rodzenia, która stwierdziła, że skoro dziecko ssało pierś, to powinno być ok było ok. Moje dziecko cały czas nie odchodziło od mojej piersi, ale w dzień, byłam w stanie jakoś logicznie myśleć, że po prostu przy mnie czuje się bezpiecznie, ale w nocy problem mnie przerastał. Następnej nocy znowu byłam pewna, że mały głoduje i poszłam do pokoju noworodków, gdzie Pani która pierwszej nocy mnie odesłała, nakrzyczała na mnie, że dzięki temu, że mały teraz ssie, będę miała pokarm - jestem bardzo wdzięczna tej pani. Po powrocie do domu, synek tylko jak poczuł, że jestem obok, to już chciał cyca, u innych ludzi na rękach było ok, a u mnie płacz, a wiec u mnie depresja, chciałam przestać karmić, ale dzięki pomocy mojego męża i położnej ze szkoły rodzenia karmię już ponad 4 miesiące, a mały przybiera, bardzo dobrze. Myślę, że w szpitalach, rzadko zdarzają się położne, którym zależy, a kobiety nie mają odpowiedniego wsparcia i dlatego nie karmią piersią.
Ja jak leżałam w szpitalu to tez miałam chwilę załamania ale to z tego powodu,ze po cesarce ie miałam siły się przekręcić na bok lub przysunąć do siebie małą. Ona bardzo się denerwowała a ja płakałam. Na szczęście miałam bardzo miłe panie do pomocy - wszystkie. Dopiero po 2 dniach dowiedziałam się że ją dokarmiały i dzięki temu nie denerwowałam się że mala jest głodna bo nie płakała mi za bardzo. Jak tylko położne widziały że ja się denerwuję to przytulały moje maleństwo i czekały az się obie uspokoimy. To mi bardzo pomogło. W trzeciej dobie miałam taki nawał pokarmu że aż mnie piersi bolały a w domu dostałam zapalenia. Na szczęście mój mały głodomorek pomógł mi w wyleczeniu:)

Podobne pytania