U mnie bedzie co czytac, bo mam 3 porody za soba... ;) Wiec czytajac zycze odrobine cierpliwosci.
1. porod...
Bylam 2 dni po terminie (termin mialam na 9. czerwca 2002).
Spalam sobie w najlepsze, gdy ok. godz. 9-ej obudzil mnie bol brzucha. Hm... na pewno jelita... Poczlapalam do toalety, zeby zalatwic, co trzeba, ale... nie dalo sie.
Wiec... taniec brzucha. Pokrecilam troche tylkiem, brzuchem i od razu udalo sie zrobic, co trzeba. Bol brzucha przeszedl a ja poszlam spac...
Za jakis czas znow... bol brzucha. Chyba ze 4 razy chodzilam tak do lazienki, tanczylam ten taniec brzucha, robilam co trzeba i wracalam spac.
W koncu po ktoryms tam razie bol brzucha nie przeszedl.
Ja do meza (ktory sobie w najlepsze spal... wrocil po nocce), ze to chyba juz, i ze lepiej jak pojedziemy do szpitala.
Moj M. ze jest zmeczony i zebym troche z tym poczekala... ;)
Ja, ze nie...
No to pojechalismy do szpitala. W szpitalu bylam o 10.20. Polozna zbadala mnie, a tam 8 cm rozwarcia. Od razu na porodowke. O 10.50 mialam pelne rozwarcie, polozna przebila mi pecherz, bo wody same nie odeszly i o 11.06 trzymalam moja najstarsza corke w ramionach.
Moj 2. porod.
Bylam 5 dni po terminie i mialam zaledwie 1 cm rozwarcie. Zadzwonilam do poloznej i dala mi przepis na koktajl poloznych. Mialam na drugi dzien wypic.
Poszlam jeszcze pokupowac odpowiednie skladniki i na drugie dzien tak o 10-ej wypilam sobie ten koktajl.
Potem poszlam jeszcze ze starsza cora do pediatry (bo kaszlala), weszlam po schodach na 6. pietro...
O 14-ej bylam z powrotem. Brzuch zaczal twardniej, ale nie bolal. O 15-ej dalej twardnial, tylko, ze coraz czesciej. Postanowilam pojechac z mezem do szpitala. Mielismy zepsuty samochod, wiec postanowilam, ze podjedziemy tramwajem (no... tak szybko sie nie rodzi przeciez)... Moj maz byl nawet zdania, ze nie ma sie co spieszyc, pojedziemy pol godz. pozniej. Jednak ja czulam, ze trzeba teraz. Niby nic sie nie dzialo specjalnego, ale jednak...
W szpitalu bylismy o 15.30. Podlaczono mnie do ktg. Ladne, regularne skurcze, ktore mnie nic nie bolaly. O 16-ej poczulam jak odchodza mi wody. Buchnely jak wodospad.
Polozna przyszla, zbadala... 3 cm rozwarcie... i kazala isc na usg do pokoju obok.
Wyszlam i ledwo doszlam. Wdrapalam sie na lozko do usg i juz zwijalam sie z bolu. Lekarka do mnie, zebym sie wyprostowala, bo ona musi zrobic usg. Ja do niej, ze nie moga, bo musze zrobic (cos) w ubikacji...
Uslyszala to moja polozna, ktory byla w sali obok... przybiegla i tyle, ze zdarzyla zlapac moja corke na rece. Mala wystrzelila jak z katapulty po jednym skurczu partym. Polozna zlapala ja doslownie w powietrzu...
O 16.20 trzymalam moja srednia corke w ramionach.
Moj 3. porod.
Wiec... Na dzien przed terminem bylam jeszcze u swojej pani ginekolog. Mialam 3 cm rozwarcia, skurcze, ale mala byla wysoko glowka. W sumie nie gotowa do porodu.
O 18-ej zaczal mi twardniec brzuch. Pojechalam do szpitala. Tam podlaczono mnie do ktg, ktore wykazalo wprawdzie skurcze, ale nie byly one jeszcze tymi porodowymi.
Zostalam za to podlaczona do kroplowki, bo wg slow poloznej bylam odwodniona, co z kolei pokazywalo sie tym, ze moja niunia miala wysoki puls na ktg.
Lezalam tak pod kroplowka do 23-ej. W miedzyczasie dostawalam rozne olejki (lawendowy, potem z kwiatu pomaranczy) do wachania.
O 23-ej konczyla sie zmiana mojej poloznej i przyszla jeszcze do mnie zobaczyc co i jak, a tu zadnej zmiany.
Zazartowalam do niej, ze biorac pod uwage fakt, ze moje starsze corki mialy date narodzin mniej wiecej zgodna z godzina narodzin (starsza 11-go o 11-ej, srednia 16-go o 16-ej) to nie wiem jak to mialoby byc 26-go czy 27-go.
Na to ona zasmiala sie i powiedziala: Skoro tak, to malutka ma sie urodzic o 00:27...
I to samo zartem powiedziala do nastepnej poloznej, ze mala ma sie o tej godzinie urodzic. I poszla do domu.
O 23.45 zaczelam miec bolesne skurcze. Mozna bylo wytrzymac, ale juz bolalo... Powiedzialam o tym poloznej i powiedzialam, ze chetnie pojde pochodzic, np. do mojego pokoju (jeszcze tam nie bylam, bo caly czas trzymali mnie na porodowce).
Ona sie zgodzila, ale kazala przyjsc gdy tylko zaczna miec bole parte.
Ledwo doszlam do pokoju zgielo mnie z bolu. Musialam przykucnac, bo nie moglam stac. Postanowilam sie jeszcze przebrac w wygodne rzeczy. Powoli ubralam sie i prawie na czworaka doszlam z powrotem na porodowke.
Tam polozna zbadala mnie. Bylo 9 cm rozwarcia. 1 skurcz i pelne rozwarcie. Moglam przec.
Parlam, a mala mi glowka utknela. Polozna nie wiedziala, co robic, i zawolala lekarke. Kazaly mi wyprostwac nogi na lezaco. Nic. Kazaly mi podciagnac stopy do pupy (lekarka zlapala mnie za jedna stope, polozna za druga). Nie mialam sily. W koncu po wielu probach... glowka sie ruszyla... ale mala utknela ramionkami...
Ale udalo sie... i urodzila sie... Na poczatku nie plakala i pytalam sie, czemu... Wg lekarki dlatego, ze byla zmeczona tym porodem. Za to jak potem ryknela... to hoho...