FACET TO TWARDZIEL? CZYLI PORÓD RODZINNY. «konto zablokowane» |
2011-02-25 12:44
|
vote-up

Dobre pytanie

Słabe pytanie

Szczegóły
vote-down

Chciałabym żebyście opisały jak w czasie porodu zachowywał się towarzyszący Wam partner, oczywiście na tyle, na ile udało Wam się zaobserwować. Jakie są Jego wrażenia, jak o tym opowiada, a może żałuje, że to wszystko widział? albo zdarzyło się omdlenie lub coś co wymagało interwencji lekarskiej? ;)

Do Mam, które rodziły same oraz tych, które poród mają jeszcze przed sobą: jak wyobrażacie sobie swojego partnera podczas 'akcji'? ;)

TAGI

poród

  

rodzinny

  

22

Odpowiedzi

(2011-02-25 13:41:14) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
joanna1185
A i zapomniałabym i mój twardziel PRZECIĄŁ PĘPOWINĘ:)
(2011-02-25 13:44:12) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
veronika
Mój mąż byl przy porodzie i jak patrzę na to teraz to nie wyobrazam sobie żeby go nie bylo...Rodzilam w tutaj w Irladii i mimo że opieka fantastyczna to jednak dobrze miec przy sobie bliska osobę.Na początku próbowalam kilka godzin rodzic sama ale potem troszkę sie skomplikwala sprawa bo dziecko stalo w kanale rodnym i nic sie nie dzialo postanowiono zrobic cesarke...Mąż byl tez przy cesarce, siedzial obok i trzymal mnie za reke a ja bylam calkowicie świadoma i wiedzialam co sie dzieje...Zaraz po wyjęciu polozyli mi synka na piersiach i oboje plakalismy z mezem....Tutaj tak jest ze zaraz po porodzie jesli wszystko z dzieckiem ok to maz lub ktos inny bliski idzie z polozna i dzieckiem na inny oddzial noworodkowy...poprostu ciagle ktos bliski jest przy dziecku mimo ze ja musialam zostac na sali operacyjnej. Obecnosc bliskiej osoby bardzo mi pomogla przetrwac to wszystko bo momentami bylo ciezko. Potem on mówil mi że byly momenty kiedy wydawalo mu sie ze juz nie wyrobi bo nie mógl patrzec jak mnie boli i jak sie wykrecam z bólu ale pomógl mi i dobrze o tym wie...potem sama jego obecnosc przy mnie podczas CC sprawila ze tak bardzo sie nie balam...Myslelismy tylko zeby z dzieckiem bylo ok ;))) POLECAM PORÓD RODZINNY...;)))
(2011-02-25 13:47:16) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
raspberry
Ja nie rodziłam z Maćkiem rodziłam z ciocią (położną) W czasie mojego porodu ok. 2 w nocy ciocia na chwilę wpuściła Maćka do szpitala i widział jak się męczyłam, ale szybko go wyrzuciła bo zaczęłam się przy nim rozklejać i płakać. Trzymał mnie za rękę przez tych parę chwil i rozśmieszał. Faceci twardziele he he he moja ciocia ostatnio mi opowiadała o porodzie rodzinnym... w czasie skurczy partych szanowny małżonek jednej z pacjentek, zemdlał i tak gwizdnął na podłogę, że rozwalił sobie łuk brwiowy :( twardziele nie ma co :DDD
(2011-02-25 15:52:00) cytuj
Mój mąż dojechał do porodu na trzy cm rozwarcia (w naszym przypadku to były dopiero 4 godziny porodu i 14 przed nami) i od razu omal nie zemdlał podczas badania rozwarcia na skurczu(no to jest niestety bolesne...), a przecież to był taki pikuś w porównaniu do tego co czekało nas później. Potem była już totalna rzeźnia ale P trzymał się bardzo dobrze i bardzo mi pomagał, nie urodziłabym bez niego.
Ale koniec tej krótkiej historii jest taki, że ja już nie chcę rodzić, a on nigdy w życiu nie chce być przy porodzie. Dlatego jedyna nasza nadzieja na kolejne dziecko to cesarka na życzenie, inaczej na pewno się nie zdecydujemy.
(2011-02-25 16:59:07) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
madziara8115
Moj za pierwszym razem trzymal sie mega dzielnie. Dopingowal, powtarzal po sto razy co mam robic, bo slowa poloznej juz nie dzialaly, a jego jakos bardziej motywowaly. Robil, co mogl, dopiero po fakcie poplynely mu lzy :) wzruszenia, a moze ulgi. Jednak nie zalowal, ze byl. ale przez to dlugo nie chcial myslec o kolejnym dziecku, bym nie musiala drugi raz przechodzic tego wszystkiego.
Ale jednak go namowilam i przyszlo do porodu drugiego ;)
Tu byl ze mna, ale nie do konca... Wiedzial juz co i jak i chyba to go sploszylo. Na ostatnia faze parta, gdy polozna podsunela stoliczek z narzedziami wymiekl i wyszedl za drzwi. Wszedl, gdy uslyszal pierwszy krzyk. W tamtym momencie jego obecnosc byla mi obojetna, bo przy parciu by mi nie pomogl :) A wczesniej baaardzo przydatny. Podawal mi co rusz wode, glaskal po glowie itp. itd. Nie wyobrazam sobie porodow bez meza :) Czulam sie dzieki niemu mega bezpieczna, bo wiedzialam, ze jakby co, to poruszy niebo i ziemie - chocby to mialo kosztowac fortune :)
(2011-02-25 20:31:39) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
noma
Bylismy razem w trakcie porodu, ale nie do końca. Od momentu rozpoczęcia skurczy partych wyszedł. Czekał na synka w kąciku noworodka. Byl z naszym synkiem kiedy mnie zszywali.
Podsczas porodu bardzo mi pomógł. Nie wyobrazam sobie być tam bez niego.
(2011-02-25 20:36:05) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
justyna8411
Mój mąż jest zadowolony i dumny że był ze mną,co prawda większość czasu skupiałam się na porodzie,ale jakoś było tak mi raźniej jak wiedziałam że on jest przy mnie,poza tym zareagował jak naszej malutkiej zanikało tętno,co ja w bólach mogłabym przeoczyć,położna bardzo szybko zadziałała i od trafienia na porodówkę do urodzenia minęły 2 godziny,Mała miała owiniętą szyję pępowiną 2 razy,i aż strach pomyśleć co by mogło się stać,tak czy siak mąż dumny przeciął pępowinę i wzruszył się:)a powiedział że najgorzej z całego porodu wyglądało jak lekarz szedł z nożyczkami aby mnie naciąć:)powodzenia i polecam poród z bliska osobą
(2011-02-25 20:43:39) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
aneta31
Podczas drugiego nie było go ze mną(był ze synem w domku)a podczas rodzenia syna hmm chyba był przerażony to co się ze mną dzieje(wokół mnie był cały personel bo małemu nie było śpieszno na świat a zaczął się dusić)ja już miałam dosyć odlatywałam więc byłam na tlenie,on biedak z boku tylko patrzył ale jak wziął snka na ręce to łzy leciały mu po policzkach i w ogóle mnie nie słyszał jak wołałam:daj mi go,pokaż mi go:))))jakiś amok:))))
(2011-02-25 22:58:31) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
joanna1185
Przypomniało mi się coś:)

Mojej koleżanki mąż jak rodziła był tak bardzo przejęty tym co się dzieje że jak położna kazała podać żonie wodę to ją wziął i sam wypił do dna!!!! :)

Podobne pytania