Tata przy porodzie - tak czy nie?

Już niedługo ma przyjść na świat wasze upragnione dziecko. Uczucie niecierpliwości i szczęścia przeplata się z różnego typu wątpliwościami.

Czy porodowy ból będzie do zniesienia? Czy wszystko na pewno skończy się dobrze? I czy… przyszłej mamie powinien towarzyszyć jej partner? Na to ostatnie pytanie odpowiadamy w oparciu o zdanie psychologów.


Wątpliwości

Od kiedy tylko w polskich szpitalach pojawiła się możliwość wspólnych porodów, praktycznie każda para, która spodziewa się dziecka, zastanawia się nad tą opcją. Rodzić razem, czy raczej… nie? Wbrew pozorom, sprawa nie jest oczywista. Wspólny poród może bowiem nieść za sobą mnóstwo korzyści… i potencjalnych zagrożeń. Na początek – co dobrego wynika z obecności taty przy porodzie?
 

  • Wsparcie żony – emocjonalne, którym jest choćby zwykłe trzymanie za rękę oraz „techniczne” (podanie butelki z wodą, masaż obolałych mięśni) 
  • Kontrola – czyli obserwowanie zachowania personelu szpitala. Niektóre rodzące twierdzą, że w sytuacji, gdy kobieta jest zupełnie sama, traktowana jest gorzej, niż w obecności partnera
  • Niezapomniane wrażenia i wspomnienia – wielu ojców podkreśla, że widok narodzin ich dziecka była jednym z najpiękniejszych doświadczeń w życiu.

By jednak spojrzeć na sprawę uczciwie – obecność ojca dziecka przy porodzie obarczona jest także pewnym ryzykiem. Wiele kobiet boi się, że ich mężowie czy partnerzy nabędą pewnego rodzaju szoku, który będzie negatywnie wpływał na obraz atrakcyjności żony w przyszłości oraz pożycie seksualne. Niestety, psychologowie potwierdzają – istnieje takie prawdopodobieństwo. Coraz częściej do poradni małżeńskich zgłaszają się pary, które mają wielkie problemy wynikające ze doświadczenia wspólnego porodu. Na jakie negatywne wspomnienia i uczucia narzekają panowie i co może z tego wynikać?

  • Poczucie kompletnej bezradności – obserwowanie cierpienia swojej żony i świadomość, że nie można zrobić nic, by jej pomóc
  • Zmęczenie – tak, chociaż wydaje się to niedorzeczne (w końcu to raczej mama męczy się tu bardziej), ojcowie bardzo często również wspominają skrajne wyczerpanie uczestnictwem w porodzie. Długie oczekiwanie, bezradność, często nietrafione próby pomocy – wszystko to powoduje olbrzymie zmęczenia.
  • Przerażenie krzykami – dotąd spokojna żona zaczyna bluzgać czy wręcz rozpaczliwie wyć z bólu. Dla bardziej wrażliwego mężczyzny może być to widok traumatyczny, a ukochana kobieta zaczyna być postrzegana w zupełnie innym świetle.
  • Obrzydzenie – niestety, istnieje prawdopodobieństwo, że niespodziewający się aż „takich” widoków mężczyzna zwyczajnie dozna swego rodzaju urazu. Poród jest piękny w ujęciu idei, samego faktu przychodzenia na świat nowego człowieka. Jednak fizycznie jest po prostu „nieładny”. Krew, czasem kał, wody, łożysko – widok tego wszystkiego może skutecznie zniechęcić mężczyznę do życia seksualnego. Co istotne – nie wynika to z jego chęci, na powstanie takich zmian nie ma on tak naprawdę żadnego wpływu.

     

Wspólnie? 
 

Nie ma jednej, prawidłowej odpowiedzi na pytanie, czy mężczyzna powinien brać udział w porodzie, czy też nie. Są jednak sposoby na ocenę, czy przypuszczalnie jest to rozwiązanie właśnie dla was.
Mężczyzna, który deklaruje chęć obecności przy porodzie, powinien być uświadomiony w aspekcie tego, co zobaczy. Jeśli on wyobraża sobie poród, ponieważ widział kilka akcji „porodowych” w serialach, gdzie rodząca cichutko zaciskała usta i była przykryta od stóp do głów – dla waszego dobra trzeba wyprowadzić go z błędu. Warto chodzić wspólnie za zajęcia w szkole rodzenia i mówić szczerze o tym, co będzie się działo – „nie będzie pięknie, będzie długo i trudno, a ja mogę zachowywać się naprawdę inaczej, niż do tej pory”. 
Dobrym pomysłem jest porozmawianie ze znajomą parą, która takie doświadczenie ma już za sobą. Zapewne z chęcią podzielą się tym, co przeżyli, a dla was będzie to dobra wskazówka – czy też jesteście na to gotowi.

Gdy on nie chce...

Co zrobić w sytuacji, gdy on zdecydowanie mówi: „Nie chcę, boję się, to nie dla mnie”? Niestety, część kobiet sięga po najgorsze rozwiązanie – namawia, prosi czy nawet – grozi („jeśli ze mną nie pójdziesz, nigdy ci tego nie wybaczę”). To błąd, który może skutkować nawet poważnymi problemami danej pary już po porodzie. Zamiast nalegać na obecność kogoś, kto nie czuje się na siłach uczestniczyć w porodzie (i ma do tego prawo), lepiej zabrać mamę albo siostrę – która będzie świadoma tego, co się dzieje, a przy tym naprawdę pomocna.
 

40tygodni-pl

Starszy wpis

Różne opinie co do postępowania z malutkim dzieckiem pojawiają się już od pierwszych dni jego życia. Dotyczą nie tylko sposobów karmienia czy usypiania, ale także… pielęgnacji kikuta pępowinowego.

Nowszy wpis

Widok krwi na bieliźnie to dla każdej ciężarnej powód do strachu. Jak jednak uspokajają specjaliści – nie zawsze oznacza to, że dzieje się coś złego. 

Komentarze

Brak komentarzy