WITAM MAMUSKI...
Nie było mnie dłuzszy czas, ponieważ w pon wieczorem trafiłam do szpitala z powodu krwawienia i skurczy (w trakcie 31tc.) ogólnie myslałam, że urodzę w nocy- zreszta nie tylko ja- personel medyczny również. Jednka nad ranem we wtorek skurcze ustapiły (na szczęście nie odeszły mi ani wody ani czop sluzowy), plamienie ustało w srodę a w czw wieczorem wrócilo by od pt rana było w końcu normalnie. robiono mi różne badania- dostałam immuglobulinę na przeciwciała (nikt mi teraz nie wmówi, że konflikt serologiczny w pierwszej ciąży nie wystepuje), potem 4 dni brałam zastrzyki domięśniowe w tyłek na rozwoj pęcherzyków płuc u małej i od wtorku jestem na lekach potrzymujacych ciąże- na których bede do 38tyg (pół tabletki co 4h) do tego inny lek- uspokajający bo te leki na podtrzymanie maja 2 skutki uboczne: trzesące się recę i szybciej bijace serce.
Oprócz lekow, mam zalecony odpoczynek w ciąży, 2 razy w tyg KTG, no i dobrze ze wizyty mam od przyszlego tyg co 2 tyg, bo trzeba sprawdzac łozysko, które od czwartkowej wizyty do wtorkowego usg w szpitalu opadlo z 6cm na 2cm od ujscia szyjki macicy (co jest odpowiednie do 35-36tc) stad tez moje krwawienie, ktore zreszta moze sie powtorzyc i jakby trwalo dluzej niz dobe- mimo brania lekow to bede musiala znowu sie zglosic do szpitala i pozostane tam do rozwiazania.
Poki co ide do mojego lozeczka bo na temat warunkow na Oddziale Ginekologiiwole sie nie rozpisywac. Czuje sie mega wyjechana po tych 9ciu dniach w szpitalu, ale tez jestem mega szczesliwa, ze mala postanowila sie wstrzymac z rozpakowaniem sie.
Pozdrawiam Was wszystkie!