Przyznaję się do winy. Oszalałam na punkcie mojego dziecka. Inaczej mówiąc, zupełnie odebrało mi rozum to moje macierzyństwo. Zawsze pełna werwy, energiczna, mająca pięć rzeczy na raz do zrobienia, nagle potrafię usiąść na tyłku tylko po to, by gapić się na śpiącego synka. Na to jak spokojnie unosi się jego klatka piersiowa, jak długie rzęsy kładą cień pod oczkiem, jak ułożył małe, pulchne rączki. Rozczula mnie wszystko. Nawet glut pod jego noskiem ;)
Dlaczego mówię cokolwiek o winie? Ano dlatego, że będąc jeszcze w ciąży obiecywałam sobie, że mnie taki stan nie dotknie. Że nie poddam się tym dziwnym, nieznanym emocjom, które powodują, że kobiety rozmawiają o kolorach i konsystencji kupek, że nie bedę bez sensu kupować sterty zabawek, że do kwestii zdrowia dziecka będę podchodzić racjonalnie, na zimno. Ahaaa...
Nosząc dziecko w brzuchu coś tam do niego czułam. Byłam też pełna obaw, czy to co czuję wystarczy, czy rozwinie się odpowiednio, jak należy. Zupełnie nie spodziedziawałam się, że dopadną mnie uczucia wielkie jak pierwsza prawdziwa miłość. Tak samo potężne, o tej samej sile rażenia, a jednak takie inne. Dojrzalsze, spokojniejsze, wrośnięte we mnie jak drugie serce. Uczucia, które sprawiły, że padło wiele moich dawnych postanowień i deklaracji. Miałam pozostać sobą, taką samą jak przed ciążą. Nie ma prawie śladu po tamtej mnie. Nawet nie próbuję analizować, czy to dobrze, czy źle. Miałam sypiać niezmiennie wtulona w partnera, synek miał mieć swoje łóżeczko. Dziś nie wyobrażam sobie nie mieć w nocy obu moich facetów przy sobie. Uwielbiam poranki, gdy pierwsze co widzę to pochylona nade mną, uśmiechnięta buźka mojego małego chłopczyka.
Macierzyństwo totalnie poszło mi do głowy. Postanowiłam założyć tego bloga, by podzielić się z Wami tym, co czuję. Znaleźć jakieś bratnie dusze, które powiedzą, że tak byc musi lub takie, które słownym kopniakiem przywrócą mnie do porządku. Pomyślałam, że będę tu opisywać moje spostrzeżenia i doświadczenia, co do codzienności z dzieckiem. Tak, by przy drugim maleństwie, które póki co jest na razie w planach, móc wrócić do tego, o czym myślałam i co mną kierowało przy pierwszym dziecku.