Świetnie to opisałaś Aga. W mojej mieścinie nieopodal Krakowa - cudnym miasteczku o małej acz szerzącej się liczbie mieszkańców - wciąż jest trudno dojechać wózkiem do sklepów. A 90% tych z dziecięcym zaopatrzeniem jest po schódkach jak to sięu nas mawia. Żałosne. Nie wiem czy bardziej mnie nie denerwuje to, że wszystkie drzwi się same zamykają, i walczysz i walczysz i kurna walczysz by wejść czy wyjść - chyba, że znajdzie się ktoś życzliwy.
Nie wiem czy dokłądnie takiego samego tematu kiedyś tu nie poruszałam. To my mamy z matkami jako sobie poradzimy, a ludzie niepełnosprawni na wózkach inwalidzkich? To jest dopiero koszmar.
Opisze moje perypetie, ale w odwrotnej kolejnosci- najpierw sklep osiedlowy. Jako ze maly nie chce sie bawic zabawkami uznalam, ze pora na klocki pod kazda postacia, w myslach widzialam juz moje dziecko budujace w skupieniu cale konstrukcje architektoniczne, kiedy ja w ciszy i spokoju gotuje np. dwudaniowy obiad lub czytam ksiazke;) Poniewaz mamy dosc blisko bardzo dobrze zaopatrzony sklep "Swiat Zabawek" udalam sie tam z malym w wozku. Przebrnelismy przez bloto posniegowe, bylo ciezko(chwala X-landerowi:)Dotarlismy do budynku, do ktorego prowadzily schody ok. 20 stopniowe, z rampą o na oko mierząc kącie nachylenia 45°, na szczescie tak bylo tylko z przodu, z boku budynku bylo juz tylko 6 stopni, za to bedac juz na gorze trzeba bylo pokonac jeden stopien w dół, o wysokosci mniej- wiecej 30 cm.(!chwala X-landerowi po raz kolejny:) Uffff...znalezlismy sie przed wejsciem do sklepu- znowu schodk do gory( 6 sztuk) i rampa. Jak wiecie w ostatnich dniach bylo wszedzie bardzo slisko, schodki oczywiscie, jak czesto w tym kraju z wysokoposlizgowej ceramiki, "idealny" material na schody zewnetrzne, ale Polacy chyba lubia dreszczyk emocji w zyciu codziennym...Wciagnelam wozek na spocznik, drzwi do sklepu( przepisowo) otwieraja sie na zewnatrz, coz z tego ze jesli stojac tam z wozkiem, ktory i tak ledwo sie miescil ni chuchu moglam tych drzwi otworzyc, bo sobie je sama tarasowalam wozkiem:///
Jednak przy narazeniu zdrowia udalo sie wejsc (wciagnelam wozek ktory stal juz dwoma kolkami w powietrzu). Wchodze czerwona i spocona, stoi pani za lada- zero reakcji na moj widok, ale sklep pieknie zaopatrzony:) Tak duzo zabawek, ze ciezko przejsc miedzy regalami, zwlaszcza z wozkiem. Nic to- pcham na chama i zahaczam o wszystko co sie da, miedzy regalami stoi jeszcze jedna pani, ktora obserwuje moje poczynania. Juz bylam wsciekla:" Pani tu pracuje" - "tak",- "dzien dobry" (ja powiedzialam dzien dobry, jakby ktos sie nie domyslil).
Wybralam klocki i wieże, ide do kasy( pani miedzy regalami nie zainteresowala sie nami juz wiecej) Przy kasie pani akurtat kseruje jakies papiery, stoje chwile, maly drze sie w wozku,zero reakcji, wyciagam 100 zl,trzymam ostentacyjnie i powiewam- nie dziala. W koncu krzyknela" Ela mozesz tu podejsc, bo robie ksero"Ela podeszla, ale nie zaszczycila mnie spojrzeniem, tylko sobie gadaja w najlepsze o tym ksero itp. maly sie drze...Ja staram sie nie dostac ataku wscieklosci, bo sa rzadkie, ale jak na "byka" przystalo bylaby afera na pol osiedla;)
Kupilismy, pod narazeniem zdrowia wykaraskalismy sie ze sklepu, na plus to ze sklep dobrze zaopatrzony i cenowo tez ok. Na pewno ( mimo obslugi rodem z "Misia") bede kupowac tam, a nie np. w Smyku.
Na drugi dzien wizyta w IKEI,jak jest w IKEI kazdy wie i kazdy kto ma dzieci wie, ze jest to jedno z niewielu miejsc gdzie nie czujemy sie jak czlowiek drugiej kategorii. Dokladny opis wizyty w IKEI znajdziecie na blogu Migreny( ze zdjeciami) Ja tylko napisze puente:
Dlaczego, w swiecie gdzie prawie kazdy ma dzieci tak malo sie mysli o tych wszystkich udogodnieniach? Dlaczego taki koncern jak IKEA, jako jeden z niewielu odkryl potencjal tej grupy spolecznej- ludzi, ktorzy maja malo czasu, malo pieniedzy, sa zabiegani i chca tez czasem poczuc sie jak pelnowartosciowy klient, odsapnac, nie stresowac sie schodami, brakiem windy, brakiem przewijaka, waskimi przejsciami, itd. itp.???
Maly oczywiscie olal klocki i jak widac na zalaczonym obrazku pelza ( do radia, ktore teraz jest jego ulubiona zabawka, ciagle musze sluchac RMF MAXXX, bo mi zmienia kanaly;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Aż sie zsapałam jak to czytałam-wczułam sie w Twoją role.U mnie jest dokąłdnie taki sam sklep i około 20 schodów przy czym jak juz pomysle o tym to odechciewa mi sie robić tam zakupów przy ironi losu też najlepiej wyposażony w całym mieście. A co do Ikei to ja tam ostatnio windy szukałam,przy czym znalazłam długą wazką klitke :) zawsze komus coś sie nie spodoba hehe np mnie :)
Jeszcze powracając do regałów ostatnio małej kupowałam ubranka w nijakim "tup tup" i wózek musiałam zostawic prawie przy wejsciu bo nijak sie nie dało przejechac z jakże nawet najlepszym wózkiem X-landerem :) Niech zyją ludzie z wyobraźnią :)