Naszą historię znasz Agawita ... maż starcił pracę, Jest nieuleczalnie chory. Jego choroba w zasadzie wyklucza cieżką pracę fizyczną. Ostatnio pracował 3 miesiace - od 1.12 znowu bez pracy. Prawdopodobnie skończyło się dofinansowanie i dlatego nie przedłużono z nim umowy po okresie probnym. A takie akcje z udziałem premiera odbieram jako dodatkowy policzek ...
Miałam cos napisac wcześniej, ale zasnęłam( jak prawie zawsze) z dzieckiem i obudzilam się o 23.00 :/ w ostatni weekend Banki Żywności zorganizowały ogólnopolską zbiórke żywności, jako że co roku uczestniczę, postanowiłam wejść na ich stronę i zobaczyć co ciekawego piszą. I co widzę- reklama społeczna z udziałem naszego premiera, wraz z małżonką. Premier Tusk robi zakupy, które następnie przekazuje na dobroczynny cel i nakłania widzów żeby zrobili to samo...Normalnie mnie zatkało...Oczywiście że powinien slużyć dobrym przykładem, ale akurat tutaj nasunęlo mi się tylko jedno: ZRÓB COŚ POLITYKU, ŻEBY CI LUDZIE NIE MUSIELI PRZYMIERAĆ GLODEM. Daleka jestem od myslenie pt. "wszystko wina Tuska" ale jednak i u mnie rozgoryczneie jest coraz większe. Przecież w tym kraju wystarczy że jesteś samotnie wychowującą matką( sama sobie winna, bylo sie bzykać z byle kim?), urodzi ci się niepełnosprawne dziecko lub sam zachorujesz i stracisz pracę, żeby już za młodu znaleźć się w czarej d....:/ Poprzedniego dnia słuchalam w radiu audycji z udziałem pani z banku żywności, ktora powiedziała, że w Polsce 26% dzieci jest niedożywionych- liczba mnie zszokowała i prawde mówiąc do tej chwili nie moge uwierzyć. Przypomnę że Polska jest krajem UE, o najniższym przyroście naturalnym- widząc takie realia chyba nikogo to nie dziwi.
A co u nas? Wszystko dobrze, mały coraz więcej mówi, ostatnie słowa to "oko" i "gol"( pilkarz z niego) "siii" ( siusiak:) ma opanowane odgłosy chyba wszystkich popularniejszych zwierząt, chodzi do żłobka, na szczęście tylko ok 2 razy w tygodniu, a poza tym jest niania i tata ma często na 18.00, to się nim opiekuje. Pozdrowienia dla Kamilii i wszystkich dziewczyn, ktore 2. raz zaciązyły- mi sie to raczej nie przydarzy, z racji podeszłego wieku i z racji że nawet teraz, gdy oboje pracujemy i powiedzmy że tą średnią krajową zarabiamy, to i tak szału nie ma, a ja lubię zaszaleć ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 12.
A synkowi gratuluję wszystkich nowych umiejętności. Buziaki
A mnie znowu nabardziej drażnią reklamy w telewizji - weź pożyczkę na święta, na prezenty itp. Pełno tego. Masakra jakaś - jakby już bez długów nie możnabyło normalnie przeżyć świąt. Straszne to wszystko, najgorsze jest to,ze wielu ludzi tak robi, kredyt, żeby przeżyć święta na wypasie, a potem posucha cały rok.
Mamy najniższy przyrost naturalny i taką biedę wciąż, to flustrujące - dziwią się, że młodzi ludzie nie decydują się na dziecko, albo uciekają za granicę. Chore.
A synek zdolniacha Buziaki
z racji podeszłego wieku ;) Buziaki dla piłkarza :)
Ja to lepiej w ramach tej solidarności nie wklejam ;)
Ha podeszły wiek :D rozwaliłaś Aga system ;d
Rzeczywiście to temat rzeka, ale przede wszystkim ze względu na to kto jaki na stosunek do życia, pracy i pieniędzy. Każdy też ma inne wymagania. Sczerze mówiąc ja się dziwię i już kiedyś o tym pisałam, że większość ludzi spoczywa na lurach tzn. nie chce im się nic robić aby poprawić swoje życie, aby coś osiągnać lepszego niż to minimum. Mój mąż jak miał 17 lat to po szkole dodatkowo uczył się w domu photoshopa, różnych innych programów tworzących grafikę i na dzień dzisiejszy robi to co lubi mimo, że ukończył innych kierynek na studiach. Komu w ogóle się chce czegoś uczyć, nikt nie chce poświęcać czasu, a każdy by chciał zbijać kokosy. Myślę, że większość ludzi usiądzie na kanapie i będzie narzekać zamiast zabrać się w garść i czas poświęcony na narzekanie poświęcić na "inwestowanie w siebie". Są takie czasy, że nie trzeba chodzić na kursy, w internecie idzie znależć tyle przydatnych rzeczy i samemu w domu się uczyć np. języka obcego, a co za tym idzie udzielanie korepetycji. Jest ciężko w tych czasach i w tym kraju ale należy pamiętać, że większość zależy od nas samych, naszej postawy i motywacji do działania. Chcieć to móc :)
Dlatego piałam, że nie jest lekko... Ale użalać się, po co? Przecież to nic nie da. Są ludzie zaradni i mniej zaradni, tacy którzy chcą coś osiągnąć i tacy którzy chcą mieć wszystko podane na tacy z ciągłą postawą roszczeniową nie dając nic nie od siebie. Więc nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Dolores, a Twój szwagier nie starał się o dofinansowanie, teraz w urzędzie pracy na prawdę idzie dostać fajnie pieniądze i to nie jest trudne, 3 moich znajomych się starało i wszyscy prowadzą własny biznes teraz, płacą chyba połowę zusu, bo tyle teraz się płaci jak otwiera się własną działaność i to nie tylko na podstawie dofinansowania tylko to jest ułatwienie dla tych co chcą prowadzić własną działaność. Kolejna rzecz jest taka, że jeżeli chce się zarabiać to trzeba na początku zainwestować niestety albo i stety. Przecież każdy gabinet kosmetyczny, stomatologiczny to są grube pieniądze i też za szybko się nie zwrócą, a jednak jest teraz tego pełno. Jedno jest pewne, że ciężko jest i nie ma co temu zaprzeczać ale wie jedno, że wiele osób choć mogą to nie chcą nic zmieniać.
No to już "porządny" biznes, że tak napiszę. Na pewno szybko zacznie zabrabiać bo w końcu to nie sklep spożywczy. Tak poza tym to nie sądzisz, że to takie błędne koło trochę? To znaczy chodzi mi o to, że wiecznie ktoś jest niezadolwony na takiej zasadzie, że osoba x zakłada firmę, inwestuje i czeka na zysk, po czasie zatrudnia osobę y, która jest niezadowolona bo dostaje najniższą krajową twierdząć, że szef ma tyle kasy bo w końcu taka duża firma to musi zarabiać... Oczywiście chodzi mi o ogól nie na przykładzie Twojego szwagra. Wiecznie każdy jest niezadowolony to takie nasze polskie nastawienie do pracy, zarobków i życia.
Mamalili, z tym ze ja nie pisze o ludziach, ktorzy nic nie robia a chceliby cos za darmo, tylko o takich, ktorym przypadki losowe tak pokieraszowały życie ze jest im bardzo ciężko wyjśc na prostą, właśnie przez choroby albo to że samotnie wychowuja dzieci. W Polsce tacy ludzie maja życie wg motta " za dużo żeby zdechnąć, a za malo żeby żyć".
Poza tym piszę jeszcze o tym że pracowałam za granicą i pracuję w Polsce i jednak szlag mnie trafia, że w PL mam tzw. "dobrą" pracę( jestem inżynierem+ język niemiecki, którym na co dzien w pracy operuję), a za granicą miałam podobny standart życiowy pracując jako kelnerka (na studiach) na 3/4 albo pół etatu.