Ja miałam taki 2010 rok, cały rok jak z koszmaru.Choroba i śmierć mamy, nie mogłam się obronić, nie mogłam zdac prawa jazdy, problemy w pracy, facet mnie oszukał. Myslałam że oszaleję, płakałam i śmiałam się na zmianę. Zaburzenia snu, depresja. Ale jakoś udało mi się przetrwać te ciężkie dla mnie chwile, i dziś jestem szczęsliwa. Śpię jak trzeba, po depresji nie zostało śladu. Spodziewam się dziecka i jestem kochana. Tym wszystkim chciałam Ci powiedzieć że nie zawsze jest tak, że jest źle w końcu musi być kiedys na prawdę dobrze, a wtedy odetchniesz !! I tego Ci życzę :-)
Czekam z niecierpliwością aż moje malenstwo pojawi sie na swiecie, czuje, ze kiedy ja zobaczę, bede mogła ja przytulić, pocalowac, wszelkie obawy odejdą i bedzie tak jakoś łatwiej. Jutro wizyta u lekarza i mam nadzieje, ze powie mi cos co mnie uspokoi i podniesie na duchu. Ostatnia wizyta do najlepszych nie należała, od początku ciazy były komplikacje, ciaza zagrożona, w szpitalu na podtrzymaniu i kiedy wszystko zaczęło sie układać, to pojawiły sie problemy w domu, kupa stresu i nerwów które jak wiadomo sprzymierzeńcem w ciazy raczej nie są. Czasami sie zastanawiam, bo choć moj Marcinek swoje za uszami ma i nie zawsze miedzy nami było kolorowo (w koncu dobraly sie dwa uparte barany) to gdyby nie on to juz dawno popadlabym w jakaś depresję, świadomość, ze on jest obok uspokaja, w tej chwili mieszkamy u jego mamy, wiadomo spoko jest zawsze do moment kiedy synowa z teściowa nie przebywają ze sobą na codzień, różnica charakterów daje o sobie znać i podejście to pewnych spraw zupełnie rozne rownież, lubię ja, jest fajna babeczka, ale mieszkać z nią nie chce choć moja sytuacja zmusza mnie do tego jak na razie. Śmieje sie,bo ostatnio pojechałam na tydzien do rodziców, mama siedzi dużo za granica, przyjechała właśnie tydzien temu do Polski i tydzien mieszkania z nią to tydzien za dużo, jak to sie mówi wpadlam z deszczu pod rynnę;p moja mama a przyszła teściowa to są dwa rozne światy, dwie skrajności, a ja jestem ich środkiem dlatego cieżko jest mi sie dogadać z jedna jak i z druga, do teg dochodzą hormony i kłótnia gotowa, byłabym przeszczesliwa gdybym zamieszkała tylko ze swoim lubym, No ale jeszcze trochę to potrwa zanim moje marzenie sie spełni. A wracając do stanu zdrowia mego jaki corci, to od początku jak juz pisałam kolorowo nie było, pierwszy trymestr to walka o przetrwanie, drugi t ciagle nerwy i stres a trzeci hmm obawa zdrowie malenstwa znow sie pojawiła, niestety.. Wysoka ilośc leukocytow z wizyty na wizyte wciąż sie powiększa, lekarz zalecił badanie na crp które tez jest znaczne podwyzszone i diagnoza: infekcja w organizmie, nie wiadomo jednak czy infekcja występuje u mnie czy u malenstwa, lekarz przepisał antybiotyk ale gwarancji nie daje ze mała nie urodzi sie z jakaś infekcja wrodzona, No cóż mam nadzieje, modlę sie, ze antybiotyk zatrzymał rozwój infekcji i ze teraz bedzie juz wszystko w porządku. Ah i bym zapomniała, brzuszek baaaardzo sie obniżył więc maleńka ma pojawi sie najprawdopodobniej jeszcze w tym roku, chce mi chyba prezent zrobić pod choinkę;) To by było na tyle, trochę sie rozpisalam, nie wiem komu bedzie chciało sie to czytac. A chciałam w skrócie opisać przebieg trudnego dla mnie okresu zwanego ciaza. Tak właśnie przeglądając sobie posty innych przyszłych mam, pozazdrosilam im tego spokoju i radości cieszenia sie tym czasem, bo kiedy ciaza nie przebiega tak jak powinna i pojawia sie wiele obaw i stresu to uwierzcie mi babeczki, ze nie można powiedzieć, ze jest to cudowny okres dla kobiety, ja bede szczęśliwa i spokojna dopiero wtedy kiedy bede trzymała moja Kruszynke na rekach, cała i zdrowa..