Gratki :) Szybciutko poszło i prawie bezboleśnie :)
Jak mój maluszek opuścił brzuszek”
Mała śpi wiec mam chwilkę... czuje że Was zaniedbałam.. ale obiecuje się zrechabilitować...
A więc po krótce opisze, jak to się wszystko zaczęło… Już w nocy z piątku na sobotę tj. 29.03.2014 obudziłam się ze skurczami, pierwsze jeden, potem drugi itp., więc chwyciłam za telefon i sprawdzałam na zegarku jakie są częste. Czasem były co 10, 16, 20 minut więc takie nieregularne. Rano o 8 poszłam do wanny bo jak to nie to – to przejdą…. No i przeszły… ale tylko na kilka godzin.. do południa jeszcze porobiłam co nieco w domku, pranie, porządki itp… no i po południu znowu brzuszek zaczął się stawiać… Mój mył samochód a ja sobie siedziałam przy nim na słoneczku no i znowu zaczęły się skurcze… wzięłam telefon i liczyłam co jaki czas są… były dalej nieregularne tak co 10, 15, 20 minut… wieczorkiem kąpiel, kolacja, oglądaliśmy z moim TV no i o 19-20 skurcze zaczęły się pojawiać częściej. Do godziny 21-30 były tak co 10-12 minut ale już regularne… poszłam się położyć do sypialni z nadzieją na sen zwłaszcza, że poprzednia nocka nie była przespana… no ale nie było mi pisane… skurcze się nasiliły i były już co 8 minut…. Poleżałam jeszcze 30-40 minut i nie przechodziły… doszłam więc do wniosku, że ide zadzwonić do położnej bo sama do końca nie byłam przekonana czy to skurcze przepowiadające czy już te właściwe… Położna powiedziała, żebym zbierała się do szpitala i ona do godzinki tam będzie… w samochodzie już skurcze nawet czasem co 4 minuty… Synchronizacja czasu taka, że z położną spotkałyśmy się na parkingu przed szpitalem…. Była to godzina ok 23:15
Poszłam na oddział inne położne mnie przyjęły do badania podłączyły KTG i chwile później przyszła moja… badanko 3-4 cm rozwarcia…. I jej słowa.. nooo to dzisiaj urodzisz… poszłam się przebrać, poszłyśmy na sale, potem zabiegowy, lewatywka, w miedzy czasie przyszła i dała zastrzyk… zaczął odchodzić czop… jelitka opróżnione więc kierunek sala porodowa… skurcze coraz mocniejsze, skakałam na piłce… Adam mi towarzyszył tutaj jeszcze żarty śmiechy itp… ok godziny 2:30 kiedy skurcze nabierały na sile poszłam sobie posiedzieć do wanny… no i tak sobie siedziałam, skurcz za skurczem, Położna pytała czy dawać jakieś przeciwbólowe itp. Ale ja jeszcze dawałam rade… zaznacze, że w między czasie miała drugi poród i czasem wychodziła do tej drugiej rodzącej…. No i pech chciał… że jak na 4:30 się umówiłyśmy że podpinamy kroplówke żeby przyspieszyć akcje tak rozwinęła się akcja porodowa u tej drugiej rodzącej, ze nie było położnej przy mnie do godziny 6:00 tamten poród okazał się z komplikacjami dziewczyna wylądowała na Sali operacyjnej bo coś nie tak z macicą itp…
No ale przed godziną 6 doczekałam się położnej…. Oczywiście bóle już takie że do śmiechu mi nie było.. wanna też zaczęła mnie wqrwiać…. Mój biedny nie wiedział jak ma mi pomóc… no ale jak już o 6 podłączyli mi kroplówe i przebili pęcherz z wodami to akcja potoczyła się ekspresowo w ciągu 5 minut z rozwarcia 7 cm z pomocą położnej zrobiło się 10 cm…. Ból niesamowity… tą ostatnią godzine pamiętam jak przez mgłe… zaczęły się wrzaski ale co tam - mojemu na parcie kazałam wyjść…. Wolałam mu oszczędzić widoku…. I tak mi dużo pomagał, masował itp.
Parcie jak dla mnie chyba dla najgorsze… nie wiem w sumie ile trwała ta faza, dzisiaj mi dopiero A odbierze wypis ze szpitala więc tam pewnie będzie napisane…
No ale w końcu jakoś wyparłam to moje dziecie na świat… okazało się, że bidulka była owinięta pępowinką w okół szyji ale szybka reakcja położnej uratowała sytuację… Mimo iż zostałam nacięta piękłam w innym miejscu i jeszcze na wardze sromowej od środka wiec szycia było co nie miara… Krocze zmasakrowane… boli jak cholera… no ale oby szybko się zagoiło..
Kolejne szczęście, że akurat dyżur miał mój lekarz prowadzący wiec lepszej opieki podczas porodu nie mogłam sobie wymarzyć…
Lekarz poszedł po mojego i wszedł do Sali w momencie jak mała wyskoczyła J
Potem położyli mi ją na brzuszku a dzielny tatuś (a tak się zarzekał, że tego nie zrobi) przeciął pępowinke… Dzisiaj mówi, że nie ma traumy widząc to co widział :D
Ale się rozpisałam….
A teraz w skrocie Julka przyszła na świat 30.03.2014 o godzinie 7:25 (nowego czasu) więc tak jakby o 6:25 co daje że poród trwał ok 7 godzin.
Ważyła 3300g, długa 55 cm, obwód główki 34 cm, klatka piersiowa 35 cm, 10 pkt w skali Apgar…
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Śliczna córeczka
oj nie wiem czy tak bezboleśnie :)
Gratuluję, zdrówka życzę ! :)
Piękna czrnulka:) Gratulacje!!!
śliczniutka;) gratulacje!
Gratulacje, łezka się w oku zakręciła. Córcia przecudowna jak z obrazka.
Śliczna jeszcze raz GRATULACJE
Gratuluję ;))))