W Piatek mielismy mala wpadke, od 5 rano wziely mnie skurcze, meczylam sie do 12tej, zadzwonilam do lekarza , a ten wezwal mi karetke. Jako pierwsza panikara poprosilam go czy moge przyjechac z moim T. nie lubie karetek , szpitali etc. Zgodzil sie, ale w 10 minut. Okazalo sie , ze trafilam na porodowke, podlaczyli Nas pod KTG i skurcze byly co 4 minuty. Moj T. przezyl szok, nie wiedzial co sie dzieje, tak samo jak ja... ;) Po 4 godzinach KTG przyszla lekarka i sprawdzila, ze nie mam zadnego rozwarcia, wody sie nie sacza i pognala mnie na patologie. Spedzilam tam caly dzien, cala noc i rano mieli mnie wypisac.. Co sie okazalo skurcze sie wyciszyly i juz mieli mnie wypisac, torba spakowana, T. w drodze... znalezli infekcje w moczu .... grrrrrrrrrrrrrr tak wlasnie zostalam jeszcze caly dzien w szpitalu, dali mi jednak antybiotyk, boje sie troche, ale musze brac. W razie czego wiem juz chciaz jak to wszystko wyglada i jak bede miala skurcze to mam sie natychmiast stawic na porodowke. Zobaczymy kiedy Niunka sie urodzi, wg poloznej moze sie zjawic w kazdej chwili ;) bardzo precyzyjnie, co ? ;))) No nic, najwazniejsze, ze jestesmy w domku, a wczoraj zaaferowani wydarzeniami poprzednich dni, pojechalismy po lozeczko i przygotowalismy sie na przyjscie naszej kluseczki, jestesmy gotowi, wszystko zalezy od Niej ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
Trzymam kciuki żeby dzidzia jeszcze posiedziała trochę w brzuszku,ma jeszcze czas:)Powodzenia...będzie dobrze:)