Obiecałam, więc pisze :) A więc termin miałam na 5 czerwca, ale kompletnie nic się nie działo. Dzwonie do doktorka-szpital 7 czerwca, ktg, usg i zobaczymy. Jak się okazało tylko 1 cm rozwarcia ale szyjka zamknięta, no to werdykt: 9. znów do szpitala i na drugi dzień rano kroplówka na wywołanie. Nawet w sumie sie cieszyłam bo już czułam się okropnie oslabiona i ledwo łaziłam (ale strach chyba był większy :D ). Jak przyjechałam to okazało się że mam już 4 cm rozwarcia i całkowicie zgładzoną szyjkę i... uwaga... zero bóli i ani nawet najmniejszego skurczyku :D Lekarze stwierdzili, że mąż ma być przygotowany na to, że w nocy bede po niego dzwonić i że rano zobaczy córeczke (oboje nie wierzylismy no ale czekał cierpliwie i nie spał całą noc). No i nastał ranek... tak jak mysleliśmy z mężem nic sie nie zaczelo dziać. Mąż zmęczony, ja tymbardziej bo też nie spałam całą noc (polożyli mnie idioci na sale przedporodową, idealnie naprzeciwko sal porodowych i całą noc 3 kobiety rodziły a ja tego wszystkiego słuchałam ;/ ). Ale cóż... czekam cierpliwie na kroplówkę. Godzina ósma rano, kładą mnie na porodową, podłączają wężyk i czekamy :) Pytam położnej kiedy dzwonić po męża, żeby zdążył dojechać te 25 km, a ona że spokojnie i że dopiero jak skurcze się na dobre zaczną to mam dzwonić. No to ok, czekam. Po pół godzinki od razu okropny skurcz. Dwie minuty później kolejny, i kolejny... Położna patrzy-wody mi odeszły. I jej boski tekst: "Pani, niech pani dzwoni po małżonka bo przy takim tempie porodu to on nawet na porodówke już nie wejdzie bo bedzie juz pani na położniczym!". Prawie padłam wtedy ze śmiechu no ale dzwonie. Po 30 minutach mąż wpada na sale zestresowany. Grzecznie słuchałam położnej, mąż mnie wspierał, troche powbijałam mu pazurki w ręce i... o 10.30 na świat przyszła moja Julcia :) Mąż prawie zemdlał jak zaraz po mnie dali mu ją na ręce :D Także mozna powiedzieć że mój poród trwał tylko 2 godzinki :) (zrobiłam furore na oddziale, bo to moje pierwsze dziecko a malutka urodzila sie z waga 3540 i 54 cm ).
Ogolnie polecam UWAŻNE słuchanie personelu. Oni naprawdę wiedzą co robią i jak zrobić żebyśmy mniej cierpiały :)
No to tyle. Ależ się rozpisałam, przepraszam :D