odkąd Marcin jest na świecie, dwie rzeczy zyskały na swojej cenie... czas, który dzieli się raczej nie na przeszły, obecny i przyszły, tylko na ten, który spędzam z nim. czas, którego nie mogę dzielić z nim, bo praca, obowiązki. i ten, który mogłabym spędzać z nim, ale z jakiś mniej ważnych powodów tego nie robię. bo zaspokajam swoje własne potrzeby. i gdy tego ostatniego czasu jest za wiele, niespecjalnie dobrze mi z tym.
18.11.2011 r.
kilka miesięcy z dala od forum. sporo zaległości. trochę nadrobię.
bo druga rzecz, która się stała po porodzie bardziej cenna, to ja. jeśli myślę o sobie, to raczej w kategoriach bycia Marcinowi potrzebną. dbania o siebie, by wystarczyć mu jak najdłużej. starać się przebywać z nim jak najwięcej, bo wiem, ze on tego potrzebuje. a to, że ja potrzebuję bycia z nim, ma mniejsze znaczenie. i dziwnie mi z tym rosnącym poczuciem własnej ważności. ze świadomością bycia dla kogoś tak istotnym i niezastąpionym.