tym razem normalna planowana wizyta na ten etap ciąży. ale nie zmienia to faktu że badania krwi wyszły dziadosko jak diabli :( dostałam kolejny woreczek preparatów do łykania. masakra napewno poprawi to jakość mojej zgagi! ona uwielbia tableteczki... mój mąż hellboy, albo jeśli kto kojaży Czerwony bez spodni z krowy i kurczaka :P miał bliskie spotkanie twarzy z ogniem -jego własna głupota :D wygląda jak czerwony ogór a ja na tym korzystam haha ma tydzien wolnego i zajmuje się domem a ja jako że osłabiona i takie tam leżę :D no i mój córzyn najdroższy śpimy same w wielkim wyrze bo tata śpi w salonie na siedząco jako że ma zjaraną twarz :) jest nam wygodnie... budzę się w środku nocy żeby ją napoić przewinąć albo przykryć a ona zakażdym razem w inną stronę, np: pupcinem pod moim nosem :D dzidzia w brzuszku ok, rośnie jak na drożdżach wszystko w normie na szczeście :) bryka i robi fikołki takie że aż czasem boli!!!... ale kocham ten ból :) tak mi przekazuje że wszystko gra i jest szczęśliwa. pogoda do bani od trzech dni ale ja nie narzekam. padało bardzo dużo u nas i w przeciągu kilku dosłownie dni zrobiło się wszędzie przezielono. gdzie się nie odwrócę SAMA zieleń!!!! i to taka najfajniejsza jasno-jaskrawo zielona :D jak na irlandię przystało :) na fotce dzióbek oczywiście Saruni. jak ona nakręca moją wenę....