40 tc + 2 d
Albo coś ruszy w te Śwęta, albo wywiozą mnie do psychiatryka i to w kaftanie, bo dostanę szału!!! Mam kolejny kryzys, muszę się tu wypisać, aby ulżyć emocjom... kulminacja wyczerpania, zmęczenia, niewyspania, uporczywe swędzenie brzucha, bieganie co 5 min do toalety, ból w spojeniu, okropne pragnienie całą calutka noc, co chwila napady głodu,a teraz rano jest mi choelrnie niedobrze - od 4 nie zmrużyłam oka, a w ogóle to nawet ciężko było mi zasnąc, bo czekałam na telefon od lekarza..
podejrzewał cholestazę, robiłam wczoraj badania,wyniki wyszły faktycznie zawyżone - fosfotaza zasadowa i bilirubina, ale aspat i alat w granicach akceptowalności, więc niestety nie przyspieszą mi porodu... muszę funkcjonować z obciążoną na maxa wątrobą...
a w brzuchu mogę dziurę wydrapać, tak mi nie daje to spokoju :/
jeszcze do tego mój kochany mąż, który stwierdził, że nie tylko nie będzie przy porodzie, zgodnie z tym, co powiedział ostatnio, ale w dodatku nie załatwil wolnego po świętach i wraca w trasę, nie wiem, czy nie było soboby decyzyjnej czy co,
zjedzie pewnie w piątek nad ranem... i dopiero wolne, bo on wolne bierze dla Dziecka a nie dla mnie, spoko!
ja mam termin wywołania na czwartek do szpitala, stwierdził; ,,ktoś na pewno cię zawiezie", ooo jak się wściekam, co on myśli, że ja do spa jadę albo na szkolenie czy na poród?? nie zdaje sobie sprawy, że będzie mi tam potrzebny, przecież wywołanie to taki sa poród, jak tem któr następuje z natury...
a jak urodze po świetach a przed czwartkiem to co? mam liczyć na taksówki? fantastycznie, coś mu się poprzestawiało...
co za świat, co za ludzie!!!
parszywy nastrój mam
jeszcze wróciły mi lęki dot. samego porodu, że nie dam rady, bo czuję się jak wyczerpana komórka...
i leki, czy potrafię dla swojej córki byc dobra matka, skoro nie mam sil, tak łatwo się poddaje
wcale nie jestem dzielna, inne kobiety są, ja nie; jestem może wypaczona, bo wychowywałam się bez matki... nie wiem... jestem bezsilna wobec sytuacjiw której soię znalazłam, nastawiałam się na przedwczesne rozwiązanie, tak straszyli, podtrzymywali, cuda niewidy robili, ja sie stresowałam, żyłam w ciągłym lęku o dziecko,a teraz mam serdecznie dość
ufff ulzyło mi