Super, że się udało :) A utalentowanego męża tylko pozazdrościć ![]()
No więc wszystko sie udało.
Wprawdzie zampomnieliśmy świecy do koscioła, ale kościelny udostępnił nam taką awaryjną więc oprócz tej małej wpadki wszystko bylo ok. Nawet sie nie spóźniliśmy-chociaż zazwyczaj mamy problem z punktualnością "co do minuty"-jakoś bardziej preferujemy odchylenia czasowe w ramach "studenckiego kwadransa":)) No, ale do rzeczy-podczas mszy Nina zachowywała się bardzo poprawnie, trochę rozpraszały ją dzieci wędrujące po kościele ale jednak bardziej zainteresowała się zawartoscia torebek-swojej, mojej, Nadii i babci. Wprawdzie wprawiła w lekką konsternację innych bedących na mszy ludzi bo przy kazdej pieśni koscielnej przy akompaniamencie organów zaczynala tanczyć, no ale cóż taki urk bycia dzieckiem-muzyka to muzyka:)) Po mszy klasycznie -błogosławieństwo i zyczenia od księdza. I tutaj miala miejsce bardzo miła "wpadka" księdza-bo tak jak Wam wczesniej pisalam msza była z okazji 20rocznicy ur. mojej sis i 1 rocznicy ur. Niny no więc ksiądz pobłogosławił Ninę jak to na roczek przystało a potem zaczął mi składać zycznia urodzinowe-hahaha. No nie powiem, ze odmłodzenie dokładnie o 10 lat mi sie nie podobało:) Jednak muszę częsciej do tego kościoła chodzić:))
Potem w domku już były życzenia, prezenty. Kazde całowanie obie solenizantki dzielnie znosiły chociaz ani jedna ani druga za tym nie przepadają:)) Kulinarnie też było bez zarzutu-tata upiekł tort, który okazał się fenomenalny. Był w sam raz słodki ale nie "przerażająco przesłodzony", wysoki, no po prostu bomba. Wprawdzie ile sie z nim namęczylismy wiemy tylko my z A. ale po minach gosci widać było ze warto. Reszta imprezy tez przebiegła bez zarzutu-mniej więcej w połowie gwiazda dnia musiala uciac sobie drzemke, ale dzieki temu wytrzymala spokojnie do konca czyli do 22.30
My zostalismy ze sterta naczyn do zmywania i widmem wizyty pielegniarki środowiskowej w poniedzialek rano ale dalismy radę. Zanim przyszła po impezie nie było sladu:))