No wiec dla zainteresowanych my zawsze lokujemy się u pani Urszuli Marek, to jest ul. Myśliwska 72 i tel. tel.: +48 33 8178 540, +48 696 109 221
Już od dość długiego okresu czasu mieliśmy z A. ochotę pojechać do Szczyrku na żurek. Ale jakos tak się nie składało-albo brak wolnej kaski, albo brak czasu albo którez z dzieci było chore i tak zawsze coś. Ale wczoraj postanowiliśmy, że chocby nie wiem co się działo jedziemy. Szybkie pakownko niezbędnych rzeczy i sruuuu. No i pojechaliśmy. W zasadzie to nie było koncepcji od początku podróży gdzie jedziemy; wiedzieliśmy tylko, że w nasze ukochane góry. I tak-byliśmy w Międzybrodziu Bialskim, Międzybrodziu Żywieckim, Czernichowie, Tresnej, Porąbce ale na koniec i tak wylądowaliśmy w Szczyrku. Starym dobrym Szczyrku, gdzie czujemy sie absolutnie jak w domu. Bylismy tutaj juz tyle razy, że miejscowi powoli zaczynaja nam mówic "dzień dobry" albo "witojcie" na drodze. Mamy swoja mejscówkę od lat tę samą-bez szczególnych luksusów ale to co niezbedne jest (czyste, przestronne pokoje z balkonem, łazienka, ekstra wyposazony aneks kuchenny i niewtrącająca się do gosci gospodyni no i ceny bomba). Jest dostep do ogródka z zabawkami dla dzieci wiec każdy z nas jest zadowolony.
Wzięliśmy ze soba na przetestowanie najnowszy nabytek spacerowy X-Lander X-go. Powiem szczerze, że nie mam najlepszego zdania o produktach tej firmy (zdanie wyrobiłam testując X-Landera XA) ale po dwóch dniach wyjątkowo ekstremalnej i intensywnej eksploatacji modelu X-Go zmieniam zdanie. Wózek jest bardzo przestronny-dziecko ma dużo miejsca i wygody; łatwy w prowadzeniu-przednie pojedyncze kółka skrętne to znakomita alternatywa dla podwójnych i fajny do składania (nic nie trzeba demontowac).
Wracając do samego wyjazdu-żurek zjedlismy (był pyszny jak zwykle) oscypek z grilla z żurawiną zjedlismy (był jeszcze lepszy niz zazwyczaj), zimny Harnas z beczki się lał:)) Dzieciaki zadowolone, wypoczęte (my wypoczęci trochę mniej). Największą dla nich atrakcja był wjazd kolejką na górę skoczni narciarskiej w Wiśle-powiem szczerze, że dla mnie to też jest takie trochę wyzwanie bo jestem posiadaczką lęku wysokosci:)) Więc o ile wjaz do góry to jeszcze małe piwo to zjazd jest juz nie lada wyczynem w moim wykonaniu. No ale jechałam z Nikodemem, który przez całą droge dzielnie trzymał mnie za rękę i mówił, ze "napewno stąd nie spadniemy":)) Na szczęscie miał rację:)) W międzyczasie nakupiliśmy oczywiście masę całkowicie niepotrzebnych regionalnych pamiątek-swoją drogą jestemy w tym rejonie kilka albo kilkanascie razy do roku a moje dzieci z uporem maniaka ciągle domagaja się tych badziewii i co najbardziej zadziwiające my z A. ciągle je kupujemy:(( No cóż-człowiek głupieje na starość.
Wracając do domu wstąpilismy po jeszcze jeden zakup wózkowy. Narazie pierzemy i czyscimy, jutro bedziemy testować i napewno co nieco o tym wóziu napiszemy jak tylko sprawdzimy na co go stać:))
Jednym słowem weekend uważam za udany i niestety zakończony.