Zainspirowana Twoim wpisem, biegiem poleciłam po kakao :) W zachowaniu męża też zauważyłam pozytywne zmiany, podobne jak u Ciebie, tylko mój mizia psa, bo kota nie mamy :) Najbardziej rozbroil mnie, gdy w srodku nocy obudziłam sie, a on mówił do brzucha, pytam sie go co robi, a on mówi, spij dalej - z córką rozmawiam, nie podsluchuj hehehe :)
Naszła mnie ochota na śniadanko na słodko. Jest więc kakao, pół bułeczki z nutellą i pół z dżemem z czarnej porzeczki babcinej roboty- pyyyycha...
Zauważyłam pewne zmiany w zachowaniu męża... Na lepsze, oczywiście:
1. Nie muszę go wołami do sklepu wyciągać. Wie, że pójdę sama i przytacham te zakupy, tzn. tak myśli i boi się, że będę dźwigać.
2. Opanował obsługę pralki automatycznej, wiesza i ściąga pranie- bo co, jak spadnę z krzesła?
3. Ograniczył wypady na squasha. Postanowił więcej czasu spędzać ze mną (z nami). W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy go będę potrzebować...
4. Do tej pory nasze koty służyły w dużej mierze do zabawy z laserkiem. Mizianie? Głaskanie? To takie niemęskie... Wczoraj, kiedy kocura wskoczyła mu na kolana, odsunął komputer i... miział, głaskał i przytulał. Kocura zdziwiona, żona też, ale nic nie mówi, żeby nie było, że się miękki zrobił Ale bardzo miło na ten obrazek się patrzyło. Instynkt się budzi...?
5. Na ulicy potrafi powiedzieć: "Jakie fajne to dziecko", podczas gdy wcześniej nawet w stronę wózka nie patrzył...
Cieszy mnie to
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Oooo... To słodkie:) A na kakao zapraszam do siebie:)