Bardzo dobrze ! byle do przodu :))) jestes silna babeczka ,widac,ze dajesz rade.. a chwile zalamania mysle,ze ma kazda z Nas.Wiadomo,ze przezylas wielke rozczarowanie i zawiodlas sie na osobie,którą kochałaś ale uwierz mi,że ulożysz sobie jeszcze zycie na nowo.Musisz tylko byc szczesliwą mamą tak jak napisalas to wtedy twoj syn również bedzie szczesliwy ;) jak to sie mowi.. szczesliwa mama to szczesliwe dziecko.!
Tak na wstępie chciałam podziekować wszystkim kobietkom,które próbowały podtrzymać mnie na duchu,takie wirtualne wsparcie to też dużo..Przez ostatnie 2 tygodnie wiele się zmieniło i mogę powiedzieć z pełną świadomością,że wreszcie chyba wziełam swoje życie we własne ręce.Przyszedł taki moment,kiedy kolejny wieczór siedziałam w dresie, osłupiała i gapiłam się bezmyślnie w telewizor,zajadając kolejne kostki czekolady..powiedziałam stop..tak po prostu,tak nagle.Syn spał,patrzyłam tak na Niego i wtedy przyszła mi do głowy myśl,że musze być silna dla Niego,musi mieć silną mamę ale zaraz po tej myśli przyszła następna w której pomyślałam.. "nie,musisz też pomyśleć o sobie" i rzeczywiście..to było sedno moich problemów,skupiałam się na wszystkim i na wszystkich oprócz samej siebie..Moim pierwszym krokiem,który podjęłam aby poczuć się lepiej było wyjście na zakupy,niby błacha rzecz ale może zdziałać cuda.Zawiozłam małego do babci a sama pojechałam na pierwsze zakupy oczywiscie dla SIEBIE od bardzo dawna.Na początku czułam się jak tygrys wypuszczony z klatki,nie wiedziałam za bardzo czego szukam,oczywiscie pojawiła się myśl " a może wrócę jednak.." ale szybko ją stłumiłam.Zaczęłam przymierzać ciuchy,okazało sie nawet,że mogę ładnie wyglądać , znowu! pozniej wizyta w drogerii ,zakupiłam sobie ulubione balsamy do ciała,nawet perfum sobie kupiłam a co.. i coś świecącego też się znalazło ; ) wróciłam do domu w calkowicie innym humorze..Polozylam malego spać a sama otworzyłam sobie winko,wzielam dluga kąpiel,wybalsamowała się,nakremowałam,zrobiłam maseczkę i czułam się jak nowonarodzona...Następnego dnia mój syn również powędrował do babci bo obudziłam się tak po prostu z nowym planem dnia ,spontanicznym! pragnelam jakiejs zmiany od bardzo dawna ale nie wiedzialam jak mam sie do tego zabrac a to bylo takie proste.. Wybralam się do fryzjera ; ) od niepamietnych czasow..Rozjasnilam moj depresyjny,ciemny kolor wlosow na piekny zlocisty brąz,nie poznałam samej siebie w efekcie koncowym ;o oczywiscie obok byl salon kosmetyczny wiec wreszcie ktos zajal sie moimi zapuszczonymu brwiami,pokusilam się też o relaksacyjny masaż twarzy i maseczkę z aloesu.. Popołudnie spedzilam u przyjaciolki,zrobiła mi piękne paznokcie ahh...dawno takich nie mialam.Poczulam sie wreszcie jak kobieta,poczulam sie wreszcie dobrze od tak dawna..Wystarczylo tylko troszeczkę popieścić samą siebie.Wyznaczylam sobie jeszcze kilka celów..Obiecalam sobie,że nie zamknę sie z dzieckiem w 4 scianach,nie jestem jeszcze taka stara aby spedzac zycie w zamknieciu i tak wlasciwie dlaczego mialabym to robic? ;) codziennie wychodzilismy na dlugie spacery i teraz UWAGA z moimi przyjaciolmi ; ) tak,tak odnowilam stare kontakty,tak naprawdę tylko czekali na to aż się odezwę,nie chcieli sie narzucać..Zaczelam powoli otwierac sie na nowo na zycie,otwoerac swoj dom dla przyjaciol,ktorych kiedys w Nim bylo tak wielu i który aż tętnił życiem..Teraz wiem,że samo podejscie to 70 % sukcesu.Trzeba miec chęci aby coś zmienić aby zycie nabralo koloru trzeba tego chcieć..ale tak mocno.Zajełam się rownież jeszcze jedną sprawą..Pozwałam K. o alimenty,powiedziałam dość,nie będę miala z nim slownej umowy,teraz placi a co bedzie kiedy przestanie ? na to trzeba miec papier,nie bede naiwna idiotką jak kiedys..Nie bedzie ze Mna robil co chce,teraz ja tu stawiam warunki i na prawde to zrobiłam...Spotkam się z nim w sądzie ten ostatni raz i zamknę ten rozdzial raz na zawsze.Wczesniej nigdy w zyciu bym sie na to nie zdecydowala,nie chcialam go juz widziec nigdy,nie chcialam byc w tak niezrecznej sytuacji,nie wiedzialabym jak sie zachować...wolalam pozostac na jego warunkach jak szara myszka,schować się w cien ale powiedzialam dość..Teraz chcę się z Nim spotkać ten ostatni raz,chcę tam iść i patrzeć na niego pełna dumy i satysfakcji,że dalam radę,że udzwignęłam to wszystko,jestem wspaniałą mamą mam cudownego syna..Moge byc z siebie dumna i bede patrzeć na Niego z pelna obojetnoscia i pogardą,ciekawe czy bedzie w stanie spojrzeć mi w oczy.. ;) i wiecie co? mam zamiar isc tam w jak najlepszej formie,wypoczęta,szczesliwa,atrakcyjna... a już w ogóle moim cichym marzeniem jest to aby patrząc na mnie pomyslal sobie gdzies tam w głębi " ale zrobiłem błąd" wiedząc,że już nic nie moze zrobić,może tylko patrzeć...Zemsta byłaby wtedy taka słodka...Ale się rozpisalam ; o podsumowując ... jest dobrze,nie pozbyłam się jeszcze wszystkich kompleksów,może nie jest idealnie,czasami znowu dopada mnie to uczucie,tkz. " dół" ale w pore to ogarniam..Mam nadzieje,ze bedzie tylko lepiej...Narazie moim celem jest isc do przodu i nie poddawać się ! iść na tą cholerną sprawę i pokazać mu jak bardzo dobrze daje sobie rade bez niego...
i tak na dobranoc , piosenka dzięki której chyba wszystko się zaczęło,napaja mnie takim pozytywnym nastrojem...wierzę,że będzie dobrze ! musi być...!