To prawda, że obecnie kupić można niemalże wszystko. Częściej więc, niż zamysł sprzedawców oferujących unikatowe towary, interesują nas motywy kupujących. Co może kierować kobietą, kupującą pozytywny test ciążowy?
Ciążę sprzedam!
Jest też opcja dla osób, którym na myśl o „wykonywaniu” testu przez inną kobietę (a nie mamy chyba wątpliwości, w jaki sposób się je zabarwia), odechciewa się dowcipu. Test, którego opakowanie niczym się nie różni od egzemplarzy sprzedawanych w aptece. Nie jest jeszcze wykonany, dlatego można go pokazać mężczyźnie, zanim wskaże jakikolwiek wynik. Tyle, że wynik ten zawsze będzie jednoznaczny, bez względu na to, czy spodziewamy się dziecka oraz jakim płynem go nawilżymy. Dwie kreski gwarantowane – to jego największa zaleta. Co kieruje kobietą, kupującą w aptece test ciążowy? Podejrzenie zapłodnienia. Co kieruje kupującą test już wykonany, czy mówiąc najprościej zużyty? Oto możliwe powody.
Sprawdź go!
Kolejnym powodem, który przewija się w ogłoszeniach, jest potrzeba sprawdzenia reakcji partnera na ewentualną ciążę i jego lojalności w obliczu niespodziewanego zwrotu akcji. Czy weźmie odpowiedzialność za dziecko? Czy zostanie z kobietą mimo tego, że wcale nie był przygotowany na ojcostwo?
Pozytywny test ciążowy to zdaniem niektórych dobry pomysł na szantaż. Jeżeli mężczyzna zrywa z kochanką, a ona nie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy, „ciąża” może być sposobem na wyjście z twarzą z całej sytuacji. A jeśli nawet nie z twarzą – to przynajmniej z kilkoma groszami w kieszeni. Skruszony mężczyzna, który zrozumiał swój błąd i zdecydował się wrócić do żony, sporo jest w stanie zapłacić za milczenie…
Do nietypowego zakupu może popchnąć kobietę możliwość wyłudzenia od chłopaka (byłego lub obecnego) pieniędzy na zabieg usunięcia ciąży. O ile oczywiście w mężczyźnie nie odezwie się nagle rodzicielski instynkt, bo wtedy – może być już nieco trudniej.
Co ciekawe, pozytywny test ciążowy może się też przysłużyć związkom, w których nie układa się najgorzej. Jeśli mężczyzna – mimo istnienia wszelkich ku temu argumentów - jakoś nie kwapi się do sformalizowania relacji, wizja rychłego rodzicielstwa z pewnością przyspieszy jego decyzję.
I jeszcze jeden powód, który można znaleźć w kontekście opisywania nietypowego procederu. Test, który ma służyć wzmocnieniu więzi miedzy parterami. W jaki sposób? Być może „przyszli rodzice” w obliczu czekającego ich wzywania rzeczywiście bardziej się do siebie zbliżą? A przecież istnieje szansa, że w wyniku tego „zbliżenia” kobieta faktycznie zacznie nabierać pełniejszych kształtów…
Myślicie pewnie, że prawda prędzej czy później musi wyjść na jaw. Niekoniecznie. Przecież po pokazaniu ukochanemu testu zawsze można „poronić” (rada jednej ze sprzedających) albo przeciwnie – rzeczywiście zajść w ciążę.
„Przyszła mama” za kratkami?
Co więcej, bezpieczne nie są nawet rzeczywiste przyszłe matki (te, które testami handlują). Jeżeli zostanie udowodnione, że o planowanym oszustwie wiedziały, także i one mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej. Zgodnie z polskim prawem, za oszustwo grozi kara nawet do 3. lat więzienia. Możliwych scenariuszy jest więcej. Za kratki może bowiem trafić także niedoszły tatuś - dając pieniądze na aborcję, popełnia przestępstwo, a więc może odpowiadać za nakłanianie do usunięcia ciąży albo współudział w procederze (również do 3. lat więzienia).
Niektóre kobiety sprzedają dziennie po kilka, kilkanaście pozytywnych testów, więc jak widać chętnych nie brakuje. O zainteresowaniu towarem świadczą też dyskusje na forach internetowych, gdzie można znaleźć nie tylko oferty sprzedaży, ale i kupna nietypowego gadżetu. Przedsiębiorczym przyszłym matkom z niezwykłą smykałką do biznesu pozostaje co najwyżej współczuć, że swoją „produkcję” będą musiały zamknąć po upływie 9 miesięcy. No chyba, że w tym czasie zrobią wystarczające zapasy.
Agata Cygan/kgm/dzieci.pl
źrodło:
http://dzieci.pl/kat,1033597,page,2,ti...
Na serwisach aukcyjnych i forach internetowych roi się od ogłoszeń, oferujących namacalny „dowód na ciążę”. Niektóre ogłoszenia są krótkie i informują wyłącznie o przedmiocie aukcji: „Pozytywny test ciążowy”, inne zapewniają o jego wiarygodności: „W 100 proc. wiarygodny, świeży, wykonany przez młodą kobietę”, jeszcze inne wzbogacone są o kusząco brzmiące hasła reklamowe: „Zrób kawał swojemu facetowi!”, „ Sprawdź, czy on traktuje cię poważnie!”. Aukcje oferujące pozytywne testy różnią się między sobą nie tylko sposobem zachęcania do zakupu, ale także ceną. Najtańsze można dostać już za kilkanaście złotych, najdroższe – nawet za 100. I jeszcze jedno, co przyciąga internautki do danego ogłoszenia: obietnica pełnej dyskrecji i anonimowości.
Jednym z powodów, dla których kobiety decydują się kupić pozytywny test ciążowy, może być chęć zrobienia żartu swojemu partnerowi. To zresztą główny argument, na jaki wskazują sprzedające testy. Wydaje się mało szkodliwy, a dla niektórych - wręcz zabawny. Czy niedoszłym tatusiom też będzie do śmiechu?
To prawda, że w naszym kraju istnieje wolność umów - handlować możemy czym nam się żywnie podoba (o ile towar nie pochodzi z przestępstwa bądź nie jest na niego wymagane zezwolenie). Istnieją jednak przypadki, kiedy proceder może zaprowadzić „przyszłą matkę” przed oblicze sądu. Jeżeli kobieta kupuje test ciążowy dla żartu, można co najwyżej wątpić w jej poczucie humoru, ale jeśli ma on służyć wspomnianej wcześniej korzyści majątkowej, niedoszła matka może zostać oskarżona o oszustwo.