My jesteśmy szczęsliwcami - nasz syn uczy się w 16-osobowej klasie. W pobliskich szkolach dzieci w klasiepirwszej jest 25. Uczą sie na 2 zmiany .
Asystentów, którzy mieli ułatwić pracę z najmłodszymi uczniami, zatrudniła niespełna co 40 szkoła.
Klęska szkolnej reformy
Asystentów, którzy mieli ułatwić pracę z najmłodszymi uczniami, zatrudniła niespełna co 40. szkoła.
WP.PL / Paweł Kozioł
Wprowadzenie asystentów nauczycieli miało być odpowiedzią na wyzwania związane ze skierowaniem sześciolatków do szkół. Reforma została na papierze. Nowe przepisy (wprowadzone przez ubiegłoroczną nowelizację ustawy oświatowej) dały szkołom możliwość zatrudnienia pomocnika dla pedagoga na podstawie kodeksu pracy, a nie Karty nauczyciela. Asystenci mieli pomagać w opiece nad najmłodszymi uczniami. Na te szkoły, w których liczebność klas I-III przekroczyłaby 25 uczniów, nałożono wręcz obowiązek zatrudnienia asystenta. Z danych przekazanych przez MEN wynika, że w całym kraju pojawiło się zaledwie 296 takich etatów. To oznacza, że jeden statystycznie przypada na 42 szkoły podstawowe. Dla porównania warto dodać, że w roku szkolnym 2012/2013 z klasami I-III pracowało ponad 120 tys. pedagogów na niemal 90 tys. etatów.
- To kolejny przykład na to, jak MEN tworzy życzeniową rzeczywistość. Publicznie ogłasza pewne rozwiązanie, na którego realizację nie przeznacza żadnych środków - mówi „Rzeczpospolitej" Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich i członek Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
W kończącym się właśnie roku szkolnym 2014/2015, w związku z reformą obniżającą wiek szkolny, naukę rozpoczęło dodatkowo ok. 200 tys. uczniów, bo do szkół oprócz siedmiolatków trafiła też połowa rocznika sześciolatków.
Dlaczego w podstawówkach nie pojawili się asystenci nauczycieli? Odpowiedź jest najprostsza z możliwych. Ministerstwo Edukacji zmieniło prawo, ale nie przeznaczyło na ten cel nawet złotówki.
515 tys. uczniów rozpoczęło w tym roku naukę w pierwszej klasie. 193 tys. z nich jako sześciolatki
Dodaje, że gdy pojawiają się problemy z realizacją planów rządu, ten umywa ręce i wskazuje, że odpowiedzialne za to są samorządy, które nie chcą ich finansować. - Prawda jest taka, że wiele gmin czy powiatów ma problem z bieżącą wypłatą wynagrodzeń nauczycielskich, więc nawet nie mogą myśleć o jakichkolwiek dodatkowych etatach asystenckich - tłumaczy Olszewski.
Zdaniem Ewy Łowkiel, byłej wiceprezydent Gdyni, przez lata odpowiedzialnej w tym mieście za edukację, problem jest szerszy. W związku z tym, że rząd skierował do szkół sześciolatki, a spora część pięciolatków trafiła do szkolnych zerówek, by zwolnić miejsca w przedszkolach dla młodszych dzieci, samorządy musiały radykalnie zmienić swoją politykę oświatową.
- Tak duża liczba małych dzieci w szkołach oznaczała konieczność zatrudnienia dodatkowej kadry do opieki świetlicowej czy kucharek, by zapewnić tym najmłodszym uczniom dobre żywienie - mówi Łowkiel.
Wskazuje na jeszcze jeden problem. W jej ocenie MEN przeregulowało przepisy dotyczące asystentów. Z jednej strony wymaga się od nich, by mieli takie same kwalifikacje jak nauczyciele, z drugiej - proponuje o wiele mniej atrakcyjne warunki zatrudnienia. Tydzień pracy asystenta to 40 godzin, a nie 20, jak w przypadku nauczyciela, nie przysługuje mu też system wynagrodzeń przewidziany dla pedagogów.
- Gdyby nie związano samorządom rąk, określając pułap kwalifikacji, jakie powinien mieć asystent, gminy miałyby większe pole manewru i zapewne znalazłyby rozwiązania, by takie etaty pojawiły się w szkołach - przekonuje była wiceprezydent Gdyni.
Zapytaliśmy MEN, czy zamierza przeznaczyć dodatkowe pieniądze dla szkół, by miały za co zatrudniać pomocników nauczycieli, lub w jakikolwiek inny sposób wspomoże tę reformę. Do zamknięcia tego wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Pytanie jest o tyle istotne, że we wrześniu do szkół znów trafi półtora rocznika uczniów.
Brak asystentów to niejedyny problem związany z reformą obniżającą wiek szkolny. Znowelizowane prawo nałożyło na szkoły obowiązek zapewnienia uczniom opieki świetlicowej w grupach nieprzekraczających 25 osób. W maju pisaliśmy, że z ankiety przeprowadzonej przez nauczycielską "Solidarność" wynika, iż w 90 proc. placówek normy zatrudnienia nauczycieli w świetlicy są przekroczone. Bywa, że jeden pedagog opiekuje się 85 uczniami.
Ponadto szkoły, chcąc zapewnić opiekę w świetlicy najmłodszym dzieciom, ograniczają dostęp do niej uczniom starszych klas.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Kati... u nas klasy 23 osobowe, córa też chodzi na 2 zmiany - najpóźniej ma na 12:55 lekcje.
Powiedz mi kochana w jakim celu uczniowie mają przynieść legitymacje szkole na koniec roku?
Aha rozumiem. Moja Karola chodzi do klasy z przewagą 7-latków. Miał Adaś też testy 2 godzinne w ostatnim czasie i czytanie na czas (ile słów przeczyta w ciągu minuty)? U Karoli w szkole było.
Maz mówi, ze nie wie nic o 2 godzinnych testach. .
Pani Adasia, a jest to doswiadczony nauczyciel, mowila, ze praca z 6-latkami wymaga naprawde od nauczyciela przeorganizowania myslenia i metod/technik nauczania. Jest bardzo trudna.