Viktoriaaa00 My czekamy na dziewczynkę:) termin mam już na maja:) i ma mieć na imię właśnie Viktoria:D A ty jak synka nazwiesz.?:)
Viktoriaaa00 My czekamy na dziewczynkę:) termin mam już na maja:) i ma mieć na imię właśnie Viktoria:D A ty jak synka nazwiesz.?:)
Witam mamusie:) jak tam dzionek?:) mi zostało 4 dni do terminu a mała coraz bardziej daje się we znaki:) kopie i nie daje mi spać:) A tak z innej beczki jaka u was dziś pogoda.?:D Bo u mnie paskudna;
U Nas będzie Natan albo Aleksandar(mój B nie jest polakiem) wiec wiekszość imion polskich odpada, bo nie pasuje do nazwiska. :) decyzja zapadnie jak już Go zobaczymy :)
Dziewczyny nie pozostało nic jak cierpliwie czekać, wyjdą do Nas dzieciaczki tylko muszą się zdecydować. :)
Nata pogoda paskudna, wczoraj bylo pieknie i cieplutko. Dziś 10 stopni i aura nie sprzyja.
Dziewczyny trzeba cierpliwie czekać, nerwy nic nie dadza. :)
O widzisz :) może akurat to bedą te ktore trzeba :p truchtanie mówisz czy szybki marsz?;p
hahah:D mi zostało 3 dni a ja ciągle czuję się bardziej energicznie, i zamiast czuć się i już się brać..; codziennie czekam i nic;(
Ja w czwartek byłam w szpitalu bo organizm zaczoł sie oczyszczać skurcze nie samowite na ktg ładnie sie zapisują myslałam że już jednak po nocy na patologiii okazało sie że moge czekać jeszcze godz albo tydz więc wyszłam na własne żądanie.
Siedze w domku i czekam skurcze są codziennie oszaleć mozna zapisuje sobie w tel ich częstotliwość.Dziś energii brak cały dzień senna.
Porodu się nie boję za bardzo bardziej rozstania córka za którą strasznie tęsknie mordęgą było by czekanie w szpitalu.
hej dziewczyny doskonale rozumiem Was - te które czekają po terminie... sama przez to przechodziłam, najpierw leżenie 6 tygodni, apotem to wyczekiwanie i walka o przyspieszenie, ale nie udalo mi się i trafiłam na patologię 7 dni po terminie, tam leżałam całe 2 doby i wreszcie mała się sama urodziła, trozkę nam pomógł cewnik foleya tzw balon, a poród miałam piękny, szybki i bez komplikacji :) z perspektywy czasu cieszę się że tak się to poukładało, bo moje skurcze porodowe były takie, że wcale od razu nie wiedziałam że to jest już TO, a sama akcja zamknęła się w 4h 30 min więc cóż... dobrze że byłam na miejscu :) w szpitalu a na porodówkę miałam 3 minuty :) nie ma czego się bać, trezba się nastwaić pozytywnie to dobrze pójdzie; mi bardzo pomógł gaz wziewny czułam sie jak na hajuuuu... i mąż mi pomógl, fajne foty zrobił bardzo realistyczne :D w sumie ledwo dojechał, bylo już 7-8 cm jak przyjechał do szpitala :D także trzymam za Was kobietki kciuki
a teraz córeczka leży sobie w wózeczku obok mnie, mały głodomor, moge sobie powspominać z rozrzewnieniem te chwile i bez stresu, teraz tyle zajęć przy małej że nie ma czasu na roztkliwianie się nad sobą :D