Poranny Armagedon
Mój kochany synuś dzisiaj zgotował mi, nie powiem, że przyjemną, niespodziankę.
Zawsze nasz poranek wygląda następująco. Młody się budzi, bawi się sam w łóżeczku, a ja jeszcze czuwając albo dosypiam lub dochodzę do siebie. Dopiero gdy pojawiają się bunty wstaje i zaczyna się poranny rytuał.
Dzisiaj było podobnie. Adaś się bawił, a ja akurat się budziłam słysząc jego roześmianą mordkę. Naglę słyszę dźwięk lejącej się wody w naszym pokoju. Tak sobie myślę: No nie możliwe, bo jak? Ale lepiej sprawdzę.
Wstaję podchodzę do łóżeczka, a tam
ARMAGEDON
POMOCY!
Mały Zbój ściągnął sobie spodnie od piżamy i pampersa!
Żeby tego było mało! Zrobił kupkę i nasiusiał! Młodego do wanny. Dziecko całe uradowane, przeszczęśliwe. Zawinęłam go w ręcznik. Zabrałam do pokoju. Popatrzyłam na łóżeczko. O jejku no chociaż to zdejmę szybko.Posadziłam Adasia w ręczniku na puzzlach piankowych. Nim się obejrzałam ręcznik został. A golas raczkuje po pokoju i ucieka.
Od dzisiaj synek ma nowe przezwisko: Mała Obsrajducha.