Zmęczenie swoje robi. U mnie teraz hormony buzują, Kacper daje czasami tak w kość, że nie wiem jak się nazywam, M cały dzień poza domem, a ja nawet ryjka nie mam do kogo otworzyć. Już się boję jak to będzie jak drugie się urodzi... Też mam czasami tego wszystkiego dość... i tak jak piszesz, są piękne momenty, ale nie zwasze one równoważą te złe... :(
Jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Nie wiem jak wy sobie dajecie radę z dwójką, albo nawet większą ilością dzieci... Hania bez przerwy płacze, w ciągu dnia śpi tyle co nic, musi być ciągle na rękach i to nie zawsze działa. Mam wrażenie, że zaniedbuję Zuzę, nie poświęcam jej tyle uwagi ile bym chciała. Poddałam się i czasami zostawiam ją u teściowej, chociaż tam jest w centrum uwagi, ale nie ma mowy, żebym w tym czasie odpoczęła. Hania jest bardzo wymagającym dzieckiem. Nie mam możliwości gdzieś wyjść bez dzieci, najwyżej na dwie godziny na jakieś zakupy. Poza tym mieszkam daleko od miasta, a znajomych tutaj nie mam. Ogólnie mam niewielu znajomych, ci najlepsi wyjechali za granicę. P. pracuje całymi dniami, wieczorami często się kłócimy, nerwy biorą górę ;( Jestem sama, nigdy nie czułam się tak samotna.
Czasem oczywiście są momenty, gdy jest super, np. dziś. Kładłam Zuzię spać i powiedziałam jej "Dobranoc, kocham cię."
A ona tak cichutko szepnęła "Kocham cie"
W takich sytuacjach jestem szczęśliwa. Ale co z tego, skoro przez większość czasu jest tak źle. Może potrzebuję lekarza, może jakieś leki na nerwy, już sama nie wiem, czuję się okropnie :(
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Musisz jakoś wyegzekwować więcej czasu dla siebie i we dwoje bo na dluższą mete to się nie da...Przypomniało mi się że pierwszy raz bez dziecka to poszliśmy z moim B. na spacer na 2 h jak mały juz mial parę dobrych miesięcy, na szczęscie z czasem to sie wszystko jakos uklada i jest lepiej ale te sytuacje chyba sprawiają ze związek się staje rutynowi i znika pocztkowa" magia"- życie :/