Dawno nic nie pisalam, a ze teraz mam troszke czasu, bo malutki spi to opisze Wam przebieg mojego porodu. Wiec tak... 5 kwietnia pojechalam z Moim Ukochanym do szpitala ze skierowaniem, bo bylam juz tydzien po terminie, a malutki nie pchal sie na swiat :) po godzinie 8 poszlam na badania gdzie badal mnie jeden lekarz a 7 pozostalych patrzylo heh nie wiem jak Wy byscie sie czuly, ale ja czulam sie troszke skrepowana, no ale coz, mniejsza z tym. Po wyjsciu z gabinetu poszlam polozyc sie na sale, ktora zostala mi rano przydzielona. Kladac sie na lozku dostalam pierwsze skurcze, przyznam, ze nie byly bolesne :), zadzwonilam po pielegniarke i powiedzialam co i jak, a ta poszla gdzies i za chwile przyszla mowiac mi zebym sie pakowala i wybieramy sie na porodowke. Szybko zadzwonilam do Dziubusia i poinformowalam Go, zeby przyjezdzal bo zabieraja mnie na gore ;D nie minelo 10 minut, a On juz byl :) pomogl mi sie spakowac i pielegniarka zaprowadzila nas na porodowke, chcielismy porod rodzinny i musielismy jeszcze czekac by zwolnilo sie miejsce heh smiechu warte, a bole nasilaly sie coraz bardziej ;/ gdy juz wkoncu dostalam sie tam, mialam zrobione pierwsze KTG, pielegniarka robila jakis smieszny wywiad a ja tu sie zwijam z bolu ehh straszne ;/ praktycznie od rana do godziny 21 mialam robione naprzemian badanie KTG i cwiczenia przyspieszajace akcje porodowa, bo maly byl jeszcze zbyt wysoko ;/ pilka, materac, drabinki itd lecz i to nic nie pomoglo, bol byl juz wtedy straszny, bo krzyzowy ;/ plakalam, darlam sie, ze juz nie wytrzymam, a ta glupia pigula nie dawala mi zadnego znieczulenia i praktycznie mozna powiedziec, ze przez caly porod meczylam sie sama bez zadnych zastrzykow przeciwbolowych, nic ehh.. O godzinie 22 pigula mowi mi, ze widac juz czarne wloski Mojego Aniolka, no wiec mysle sobie, ze jeszcze jedno parcie i maly bedzie z Nami, a tu nic... Parlam tak az do godziny 23:10, Dziubus zauwazyl, ze tetno malego spada :/ Pielegniarka zadzwonila po lekarke i powiedziala jej by przyszla, bo beda odbierac porod. Przyszla ona i jeszcze kilka innych babek no i jakis lekarz. Wydzieralam sie w nieboglosy, bo bol byl niesamowity, a maly jak nie chcial wyjsc tak nie chcial ;/ Podeszla do mnie pigula, kazala mi polozyc glowe i mocno przec, zauwazylam tylko jakis wezyk i juz nie pozwolila mi patrzec ;/ po krotkiej chwili maly byl juz na moich piersiach lecz nie plakal, wystraszylam sie i zadalam pytanie dlaczego nie placze, nie uslyszalam odpowiedzi ;/ za chwile uslyszalam jedno male jekniecie mojego synka i tylko to, tyle go widzialam ;/ gdy juz bylo po wszystkim pielegniarka powiedziala mi, ze malego zabrali do inkubatorka, bo mial duze problemy z oddychaniem, wymeczyl sie podczas porodu i zostal podlaczony pod tlen ;( myslalam, ze serce mi peknie, gdy na drugi dzien moglam isc go zobaczyc, byl podlaczony pod jakas aparature, oczka zakryte jakas opaska, do noska cos przyczepione ehh straszny widok ;/ ;( w 4 dobie Moj Skarbek zostal stopniowo odlaczony od tych urzadzen i mogl byc juz ze mna na sali ;) nie moglam sie na niego napatrzec, nocki nieprzespane w szpitalu, ale bylo warto, bo gdy spojrzalam na tego malego czlowieczka to caly strach minal :) 10 kwietnia zostalismy wypisani do domu, swieta wielkanocne spedzilismy w szpitalu ;/ dzis moj Synek chowa sie dobrze, rosnie w oczach i jest zdrowy, a to najwazniejsze :)) jestem najszczesliwsza i zarazem bardzo dumna mama, bo mimo tak wielu przeciwnosci Moj Malutki Skarbek poradzil sobie, dal rade dla mamy :) Kocham Go Nad Zycie ! ;**