Jesli o bloga chodzi - zaniedbalam wszystko. I tu i na blogu mojego starszego. A dzis zajrzalam na stare wpisy i tak milo powspominac czytajac. Tylko, ze ja nigdy nie nalezalam do konsekwentnych w pisaniu pamietnikow... Jako nastolatka zakladalam ich mase i bylo fajnie do pierwszych stron, kiedy zeszyt byl nowy :) Moje dzieciaki... starszy - pochorowany. Od piatku go rozklada cos, co wyglada mi na grype. Zimno mu bylo, goraczka wczoraj przyszla, do tego bol gardla, glowy, kaszel. Aspiryna zaaplikowana, dzis juz sie normuje, ale oslabiony jeszcze. Do tego z tym dzieckiem trzeba walczyc o wszystko ostatnio. Czy w tych czaach juz 10-latki zaczynaja dojrzewanie albo jakies bunty? Leki - fuuuuj, nie wypije, podbija mnie! Jedzenie - z ta wedlina nie chce, ta mi sie z wygladu nie podoba, a ta z piersi kurczyka cos ma pomaranczowego w srodku! (a to taka a`la rolada) . Nic nie pasuje, na obiad - pogrzebie (kiedys jadl wszystko). I nie mowie tu tylko o czasie choroby. Czasem mowie, ze mu sie w dupce juz poprzewracalo... Inne dzieci gloduja, a temu nic nie pasuje, oprocz McDonalds (tam moglby sie stolowac, w tych smieciach). Z nami juz nigdzie nie chce chodzic...wszystko najlepiej na NIE. Nie posprzatam po sobie - bo po co. Musze kara na wszystko straszyc, sam z siebie nic (zakaz tv, zakaz wychodzenia - skutkuje na razie). Dobrze, ze jeszcze sie przytula czasem do nas :) Balaganiarz nie przecietny, nic mu nie przeszkadza, nawet 4 pary brudnych skarpet pod nosem. On autentycznie tego nie widzi! Chociaz juz tyle wojen o to bylo. Madry, a taki uparty... W szkole bez problemow na szczescie. Mlodszy - wulkan energii - jak widac na zalaczonym obrazku. Potwierdza to kazdy, kto go widzi. Strachow zadnych, szybki jak wyscigowa. Wszedzie wejdzie (moja mama nazwala go dachowcem). Bo wchodzi na kanape, a ze ta pod oknem, to na parapet i stoi w oknie. A to na lawie juz tanczy, nie zdazysz sie obejrzec, a smieci w kuchni segreguje... Teraz ma faze wychodzenia na dwor, bo pogoda lepsza, dzieci za oknem, wiec co je widzi, to sie drze :) Juz rozpoznaje plac zabaw, przed wejsciem wydaje okrzyki, jakby wolal: zlazic z tej hustawki - ja ide! W umilowaniu obsypuje sie pisakiem, przytula na lezaco, jak do poduszki. Zawchwycony nieziemsko. Rozrabia na calej linii. Nadal uwielbia wyrzucanie wszystkiego, ale jakby powoli mu przechodzi. W kazdym badz razie porzadku u nas byc nie moze... Gada czasem smiesznie po swojemu, cos jakby: agojgojgojgoj?? I pyta i tlumaczy z tym goj goj. Za to wyraznie potrafi slowo DA - czyli daj. Wszystko trzeba mu dac, co kto akurat w reku ma. Ostatnio na dworze: trzyma pilke swoja, wydebil jeszcze od starszego kolegi, czyli na dwie pachy. Ale pojawilo sie kolejne dziecko z czerwona, wiec daaaaaaa na calego ryk. No ciekawe gdzie ta trzecia wezmie.... I taki nasz zywiol buszuje co dzien. Ale jest smieszny, wyglupiac sie lubi, krecic w kolko i potem upadac jak pijak, tanczy przy mp3 jak zapasnik sumo :) Fan reklam teleizyjnych, inne bajki wsadzcie sobie - zdaje sie mowic. a i skakac po lozku brata by chcial na okraglo... To tyle jak na pierwszy raz po tak dlugim niepisaniu. Swoj droga zawsze tak mam, zebrac sie do wpisu nie moge, a jak zaczene, o ciezko mi w kilku slowach skonczyc... Ps. pogoda u nas: cieplo, nawet ponad 20 stopni juz bywalo, ale dzis deszczowo... Mam nadzieje, ze jutro wroci to wczorajsze slonce i przyjemnosc chodzenia tyko w cienkiej bluzeczce :)