A może mąż zgodziłby się na chwilową rozłąkę, taką bez jakiś kroków prawnych? Po prostu po to, żeby zastanowić się w spokoju co dalej. Może to jest jakieś wyjście, odpocznieniecie od siebie, nabierzecie dystansu i być może oboje zatęsknicie, by znów być razem i spróbować ponownie. Jeżeli kochasz męża, to na pewno warto powalczyć, ale na siłę też niewiele da się zrobić. Jeszcze nic nie jest stracone, a kryzysy zdarzają się w każdym związku, tylko trzeba wyraźnie mówić co nas boli, inaczej się nie da ich przepracować. Nie musisz godzić się na tłamszenie i zabranianie kontaktów z rodziną. Cokolwiek zrobisz, życzę by była to trafna decyzja.
Źle mi...chorernie mi źle.Nie wiem czy jest jeszcze sens walczyć o moje małżeństwo, czy nie straciłam tej szansy...z jednej strony chciałabym wrócić w rodzinne strony, zacząć wszystko od nowa w przyjaznym dla mnie miejscu, ale z drugiej boję się jak poradzę sobie finansowo.Bardzo kocham swojego męża i nie wyobrażam sobie ak ma wyglądać moje życie bez niego ale od jakiegś czasu ciągle się rozmijamy, ciągle coś nas poróżnia...w dodatku On zabrania mi kontaktów z rodziną, która właśnie teraz jest mi bardzo potrzebna. Nie twierdzę, że jestem bez winy, bo tak nie jest ale nie uważam też, że zasłużyłam sobie na życie w ciągłych pretensjach i oczekiwaniach, że ciągle będę coś poświęcać dla innych. Jestem dobrą, cierpliwą i kochającą matką, mam bardzo dobry kontakt z moim synkiem i wiem, że będę potrafiła wychować go sama. Jednak czy mam prawo decydować o tym, że będzie się wychowywał praktycznie bez ojca? Wczoraj usłyszałam "tobie zależy tylko na dziecku, jak chcesz to ja ci dzieciaka oddam"...zmroziło mnie...zależy mi tak naprawdę na spokojnej i udanej rodzinie, na szczęśliwym dzieciństwie mojego dziecka i na szczęściu mojego męża ale nie wiem czy jeszcze uda mi się to osiągnąć. Boję się też, że w przypadku separacji mąż i jego rodzice będą chcieli odebrać mi Oskarka, a są w lepszej sytuacji finansowej niż ja byłabym po powrocie w rodzinne strony....Powiedzcie mi dziewczyny jak dajecie sobie radę same? Jak dzielicie się opieką nad dzieckiem? Czy staracie się jakoś wynagrodzić swoim dzieciom brak ojca na co dzień? Nie wiem, naprawdę już nie wiem jaką podjąć decyzję...czy ryzykować kolejny raz nerwy swoje i męża i mimo wszystko próbować czy może lepsza będzie separacja i "odpoczynek" od ciągłych kłótni. Tak strasznie tęsknię za rodziną...bardzo chciałąbym żeby istniał na świecie ktoś, kto akceptowałby mnie taką jaką jestem,nie zmieniał mnie na siłę i nie próbował nigdzie dopasować jak klocek do dziecięcej zabawki...ale najbardziej chciałabym podjąć dobrą decyzję i stworzyć spokojny dom swojemu dziecku. Dziewczyny...cholernie się boję...!!!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
Ja mysle ze mroweczka ma racje. Byc moze rozlaka Was polaczy. Powodzenia
Wydaje mi się,że mąż nie może ci nażucać rodzina albo ja.Ja bym na twoim miejscu spakowała małego i pojechała na jakiś czas do rodziny.Jeśli mu zależy na was to przyjedzie po was i zaakceptuje twoje wybory jeśli nadal będzie miał pretensje to po co na siłę się męczyć.Dziecko jest szczęśliwe jak rodzice są szczęśliwi .