Baby blues...okres tuz po porodzie dopada prawie ze kazda mloda mamulke..takze i mnie...byl to straszny okres dla mnie...od leku przed utrata meza...(co w rzeczywistosci bylo bzdurne myslenie)..po niechiec do opiekowania sie moja ukochana corka...wstyd?? nie...po prostu trzeba przez to przejsc..ciagle jeszcze dochodzimy do siebie..nie mamy zarowno sily fizycznej jak i psychicznej. Do tego dochodzi ze owszem nosilam lilke 9 miesiecy w brzuchu ale nie bylam do konca swiadom tego co bedzie kiedy faktycznie ja ujrze..kiedy juz bedzie z nami. Na poczatku trzeba bylo sie przyzyczaic do nowej istoty w naszym zyciu co dla mnie ani dla meza nei bylo takie latwe...Wiecie co pod koniec pomoglo mi przejsc przez ten Baby blues i wrocic do stanu psychicznego przed porodem?? Rodzina...moj maz ktory opiekowal sie i nadal opiekuje cudnie nasza corcia..pomagal mi wyjsc z tej malej depresji pomimo ze i mu bylo ciezko i do konca nie wiedzial jak mi pomoc...jestem mu wdzieczna za to ze mial i ma tyle sily...bo tak naprawde nie jest to takie oczywiste..z tego co inni mi mowili to ojcowie nie koniecznie sie mocno angazuja w bycie prawdziwym pomocnym mezem..takze moi rodzice i moja siostra byli dla mnie w tym czasie ogromnym wsparciem. A jak jest teraz?? cudownie...nie boje sie jej przewijac...kapac. I nawet jesli juz nie karmie piersia ciagle czuje ze nasza wez sie poglebia i cala nasza trojka uczy sie zyc ze soba w haromii..Zycze wszystkim przyszlym mam aby rowniez mialy sily zeby przetrwac ten pierwszy okres...bo potem jest juz tylko fanjnie..nawet gdy placze i w nocy trzeba wstawac...usmiech ktory pojawi sie po paru tygodniach na twarzyczce waszej ukoachnej pociechy wszystko wynagrodzi pozdrawiam