No wlasnie, wlasnie- mama musi byc silna, nie ma ze boli;) A tak na powaznie to trzymaj sie, niedugo dojdziesz do siebie po rozstaniu i wszystko sie unormuje. Dobrze jest tez miec przynajmniej jedna sasiadke( moze byc starsza pani, ktora jest na emeryturze i siedzi w domu) do ktorej mozna sie szybko zwrocic o pomoc w razie "W".
Zasłabłam dzisiaj rano. Nie wiem czy to ze strsu i tęskonty za mężem, który tydzień temu wyjechał, czy z racji tego, że mało jem z nerwów i schudłam przez ten czas 3 kg. Na szczęscie Staś był już nakarmiony, przebrany i leżał sobie grzecznie na łóżku. Chciałam tylko uchylić okno i benc. Pierwszy raz w życiu mi się coś takiego zdarzyło. O fuck, a gdybym miała dziecko na rękach, aż boję się pomyśleć. Muszę się wziąć za siebie, dla dobra synka. Leżałam taka bezsilna na podłodze przez chwilę i cała się trzęsłam, pewnie bardziej ze stresu niż z faktu upadku. I wtedy do mnie dotarło, że gdybym nie mogła wstać dłużej i tak szybko by mi nie przeszło, nie miałby kto zająć się synkiem. Teściowa 15km stąd. Koleżanka w pracy. A nawet jakby teściowa miała przyjechać to potrwałoby to jakieś 2 godz. Teraz wiem, że muszę byc silna i dbać o siebie, bo synek jest zależny tylko i wyłącznie ode mnie. Nie łatwo jest żyć ze świadomością, że cżłowiek jest zdany tylko na siebie i jeszcze w dodatku odpowiedzialny za drugiego bezbronnego człowieczka.