O la Boga trwogi nie ma. Jestem zmęczona, udręczona.
Marceli za to w najlepsze się bawi. Czego nie mam mu za złe oczywiście.
Póki co jeszcze o tym nie wie, a dostał już swój drugi prezent na roczek - od kochanej cioci Kamilki i Aluni, który stoi i czeka na swój dzień ;)
Czy pisałam już, że jestem zmęczona? To pewnie przez te rozmowy z Marcelim w przedziwnym jego języku. To pewnie przez to bieganie za nim wciąż. Pewnie i też przez to, że mało śpimy. A najprędzej jeszcze przez to, że Kadencja na rekonwalescencji i szusuję przez te ciapy w miasto. A czasem też myślę, że męczące są sprawy te poważniejsze. Zyciowe.