Tylko pozazdrościć apetutu u Marcelego :) Powiem Ci, że moje maleństwo też od jakiegoś czasu nie ma ochoty na spanie w dzień. Może to jakiś etap tego kryzysu ;)

Dobrze, że na drodze niemrawych wiadomości pojawiają się wyjątkowe informacje, dające nadzieję na poprawę losu niekoniecznie swojego. Równie dobrze jest mi cieszyć się szczęściem innych, zapominając o gehennach w swojej głowie, jak miałabym się cieszyś swoimi sukcesami. Dzielić z kimś szczęście, dostawać skrzynie pełne emocji do rozpakowania - to daje naprawdę niezłą dawkę sił i chęci by przeć dalej przez ten los, jakże już jesienny tego roku. Moje historie od kilku dni oficjalnie zaczynają się i kończą na mnie i we mnie, ostatnia postać z mego domu.. Muszę wyzbyć się chorych wizji z głowy o worku kości, o ostatnich chwilach - chciałabym móc przestać się obarczać, powiedzieć i zrozumieć tak po prostu, że to była choroba. Wierzę, że uwolnię się.. od ostatniej historii mojej rodziny. Gdy kiedyś przyjdzie mi potrzeba napisania o tym głośno, to bardziej zrozumiałe będą moje słowa teraz pisane.. jest we mnie jakiś ból..myślę, że naturalny.
W codzienności:
Marcelek nadal bez butelki, kubeczek jeden zgryzł teraz działamy na drugim. Apetyt ma wilczy, ciągle coś je a ja nie mam już pomysłów na śniadania żeby były ciekawsze i mu smakowały.. bo śniadanie trwa do południa - ciągle coś podjadając.. obiady dwa .. kolacje.. niby nie je wielkich ilości, ale ciągle i coś.. mam nadzieję że to odstawienie butelki na dobre mu wyjdzie i nie będę marudzić, że wygląda gorzej. Antosio po staremu w komitywie z Maniusiem spać mi nie dają. Zważając na to, że Marcelek pradopodobnie przestał sypiać na dzień już tak normalnie to mam jakby mniej czasu dla siebie.. od trzech dni nie śpi w dzień mimo, że lata po dworze, chodzimy na długie spacery ( astra wciąż w centrum odnowy biologicznej) to nie ma szans, nie uśnie. Jeszcze teraz raczymy się buntem dwulatka, wszystko chce sam robić, odnosi mi talerz nawet jak nie zdążę jeszcze zjeść ( wtedy daje mi do ręki np kanapkę a talerz zabiera) do zlewau, oczywiście pod zlewem krzyczy opa opa i trzeb go podnieść żeby połozył talerz gdzie trzeba.. wszystko ugotuje, wszystkiego dopilnuje, a jak nie dopilnuje to zaalarmuje tak by cała okolica wiedziała, że kontrola jakości nie przeszła. Ciężko ze zbuntowanym..
Farben mi światła gasi, kończę więc zanim mi laptopa wyłączy ;)
Tylko pozazdrościć apetutu u Marcelego :) Powiem Ci, że moje maleństwo też od jakiegoś czasu nie ma ochoty na spanie w dzień. Może to jakiś etap tego kryzysu ;)
|