Ogólnie większość czasu raczej się ciesze życiem. Jestem wdzięczna, że mam co mam, jestem gdzie jestem. Ale przychodzą chwile, dni, kiedy jest mi tak strasznie ciężko, smutno i dociera do mnie, że wcale nie potrafię tego wszystkiego docenić... Że wcale nie cieszę się tak, jak powinnam. Że narzekam mimo, że nie mam powodu...
21 maja 4 lata temu... No teraz już prawie 5... Mój brat wrócił do domu znad jeziora. Opowiedział, że ratował topiącego się chłopaka... Była grupa młodzieży, pili, bawili się. Ów chłopak chciał się popisać, poszedł popływać. Zaczął się topić a towarzystwo myślało, że sobie żartuje... Brat wskoczył do wody... Nie uratował chłopaka...
Jakiś czas temu przyśniła mi s ię moja pierwsza wielka miłość. Chodziliśmy razem do 1 i 2 klasy podstawówki, Nadal mam liściki od niego... Pamiętam jak trzymał mnie za rękę w klasie... Jak wstydziłam się jego mamy. Później wyjechał do Grecji, pisaliśmy listy, takie gówniarskie. Strasznie za nim plakałam przy piosenkach backstreet boys ^^. Po kilku latach wrócił, odnowiliśmy kontakt, ale nie przyjaźniliśmy się już. Sentyment pozostał , ale towarzystwo różne. Przyśnił mi się... Że spotkałam go na ulicy. Że mnie przytulił i powiedział "Zapomniałaś o mnie" z takim wyrzutem.... Po obudzeniu sen pamiętałam tak dokładnie... Czułam jego dotyk... Nie dawało mi to spokoju. Szukałam go na fb ale znalazłam tylko jego siostre... Napisałam... I dowiedziałam się, że 21 maja się utopił... Pojechałam na grób, zapaliłam świeczkę... I od tamtej pory jeżdzę regularnie. I do tej pory strasznie to przeżywam. Do tej pory płaczę. Miał 23 lata...
Jakiś niedługi czas temu (tydzień? Dwa tygodnie? Czas tak szybko leci...) dowiedziałam się, że po półrocznej walce zmarł mój kolejny kolega z podstawówki... Brat bliskiej koleżanki. Popażenie. Miał 24 lata...
Niedawno też wystawiłam buty po Kubie na olx. Jedne do oddania za darmo (za kw). napisał do mnie pan, ojciec 3 dzieci, żebym wysłała te buty im, ale on nie ma na przesyłke. Po krótkiej rozmowie i informacji w jakich warunkach żyją nie mogłam się pozbierać. A ile jest takich rodzin? Rodzin, w których cierpią dzieci.
Zaczęłam przypominać sobie swoje dzieciństwo... I przykre myśli dobiły mnie już totalnie.
Takich sytuacji jest dużo, ostatnio coraz częściej. Nawet głupi program "nasz nowy dom" doprowadza mnie do ataków płaczu.
A ja? Kurcze... Mam gdzie mieszkać, za co żyć. Mam cudowne dzieciaki, wspaniałego kochającego faceta. Wkurzam się bo kg na wadze za dużo, bo nie mogę kupić nowych tryliardowych butów teraz tylko za tydzień/dwa/ miesiąc. Narzekam, bo kolejna noc nieprzespana, bo syf w domu, bo nie mam czasu wyjść na siłownie. Bo J w walentynki nie chciał wyjść z domu (mimo że rano zabrał dzieciaki a ja mogłam spać, kupił kwiaty i ulubione bułki ;) )Ku*wa... Serio? Ludzie mają tak cholernie ciężko w życiu, tak cholernie ciężko... Zresztą sama miałam ciężko... a teraz narzekam z takich głupich powodów? No w dupie się poprzewracało :/ Mam zdrowe dzieci, stać mnie na dużo... Mam dla kogo sprzątać ten syf w domu. Mam dla kogo wstawać rano nawet taka niewyspana z oczami na zapałki. A ludzie nie mają bierzącej wody, mieszkają w nieocieplonych dobudówkach z grzybem na ścianach i nie maja na chleb. Tracą najbliższych- braci, dzieci...
Życie jest tak kruche, powinniśmy cieszyć się każdą chwilą. Powinniśmy sobie pomagać, być bardziej empatyczni. Kochać bliskich, doceniać . Ni]e kłócić się, nie mieć żali... Nie tracić czasu.
"Chwila, która trwa może być najlepszą z Twoich chwil"
Nie ujęłam w słowa wszystkiego, co chciałam. Gdzieś po drodze zgubiłam wątek, zgubiłam myśl. Napewno przypomni mi się co jeszcze chciałam z siebie wyrzucić... Mam tylko nadzieję, że nauczę się żyć tak, jakbym chciała...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
Dokładnie..