Wszystko zaczęło się 01.01.2011 o godzinie 18.00 wstając z łóżka poczułam skurcze pomyślałam sobie że skurcze takie jak zawsze nie ma sie czy przejmować;) Wkońcu brzuch miałam jeszcze dość wysoko a do porodu został mi tydzien ;p Ale mój M już zauważył że jakoś dziwnie sie zachowuje więc zaczął mierzyć co ile mam te skurcze wyszło ze co 5-6 min. O ok 20.00 postanowiliśmy jechać do szpitala bo już nie dawałam rady,po przyjezdzie do szpitala się dopiero zaczeło ale nie w sensie porodu ale opieki lekarzy itp....
Izba przyjeć!Wogóle to przepraszam że zaczęłam rodzić w nowy rok i paniom przeszkodziłam w jedzeniu mandarynek;/ Po zbadaniu stwierdziła że ja jestem jeszcze pozamykana brzuch mam wysoko to na pewno dzis nie urodze, ale wysłała mnie na ktg. Przyszedł po mnie jakiś facet i jechalismy winda. Na ktg była bardzo miła położna i skurcze juz byly mocniejsze. Po powrocie na izbe zawołała lekarza jak go zobaczyłam to o mało nie urodziłam koleś jakiś z innej planety miałam pecha;/ Stwierdził że pójde na patologie, więc ja do mojego M że ma przynieść torby bo zostaje w szpitalu,znów przyszedł ten facet i szłam schodami żeby mi lepiej było (a moje skurcze byly mega)Aha i te z izby do mnie ze ja nie wygladam jakbym miala skurcze czy ja je wogóle mam! (Nie każda kobieta musi wyć przy skurczach ja akurat jestem dosc odporna na ból i ogólnie nie lubie publicznie okazywać słabości).Wracając do tematu na patologii dostałam juz swoje łóżko ale położna stwierdziła że mnie jeszcze zbada, przy badaniu co się okazało że mam 2 cm rozwarcia ooooo! Szok zawołała cudownego lekarza który powiedział że zaufał kobiecie z izby że ja jestem jeszcze zamknieta;/ ( darował by sobie takie teksty w mojej obecności).Więc długo nie zabawiłam na patologii bo musiałam pędzić na porodówke ;) Była już 22.00 nawet nie wiedziałam kiedy ten czas zleciał...
Ponowne spotkanie z miłą położną i tu miałam naprawde szczęście bo była super po odejściu wód płodowych urodziłam Małego w 20min;) Pierwszy raz widziałam mojego M takiego dumnego i szczęśliwego;)))Tak więc o 23.45 na świat przyszedł Jakub, po godzinie spedzonej z małym na sali porodowej zostałam przewieziona na normalna sale w tej koszuli po porodzie w tej mazi po małym i krwi fujjj nigdy sie nie czułam zarazem taka szczęśliwa i brudna ;p Dostałam polecenie że nie mam wstawać z łóżka do rana jędy jak sobie przypomne te 6h w tej koszuli z tym podkładem masakra ( wiecie w nocy nikomu sie nie chce pomóc za ciężko im było). Że ja po tej nocy się niczego nie nabawiłam cud ;) Byłam mega zmeczona i niedoświadczona w opiece nad takim maleństwem będąc sama w szpitalu przezywałam koszmar ale jak tylko przychodził M wszystko mijało to jak go widziałam z Małym mmmm cudowny widok;)