Słowa mojej polonistki z gimnazjum, zapamiętam je chyba do końca życia, ze względu na ten błąd.
Szkoda, że babka miała tak ogromną rację :(
Ja chyba w życiu nigdy nie zaznam spokoju, jako takiego ustabilizowania...
Dziś mój K. dowiedział się w pracy, że jego "kolega" - rodzina kierwonika, a jakże ! zarabia 500 zł więcej od niego. Pracuje tam pół roku, mój K. 2 lata... Boli cholernie.
Zwłaszcza, że jeśli chodzi o wyniki to mój K. jest lepszy. Jesli chodzi o ilość wykonywanych obowiązków to też mój K. ma ich więcej. Szczerze mówiąc nie raz odwala robotę za 3 ludzi...
Dodatkowo już wiem po co to kolejne stanowisko. Bo ten "kolega" ma awansować na brygadzistę. Na prawdę, uwierzcie mi na słowo - ja wiem więcej o tym co oni tam w firmie robią niż on... No i oczywiście kolejna podwyżka.
Dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe ?
Poradźcie mi coś dziewczyny. Mąż ma tam umowe na pełen etat, do końca roku. Czy może teraz iść, powiedzieć, że chce wykorzystać cały urlop (który poświęciłby na wyszukanie nowej pracy) a dopiero potem złożyć wypowiedzenie ? Jak to wygląda, co byście zrobiły ?
Tak się boję. Tu w końcu normlana umowa, nie jakies zlecenie, na początku w tej pracy było tak fajnie. Mąż, mimo, że nie raz chodził na kilkanaście godzin i był zmęczony okrutnie to z uśmiechem na ustach, bo fajni ludzie, fajne zarobki... Co teraz ?
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
pauli29 - w to nie wątpię, chodziło mi raczej o to, że żeby lepiej zarabiać trzeba mieć znajomości - to mnie boli najbardziej.
Nic nie zrobisz, u nas jest tak że ile zarabias zależy w dużej mierze ile sobie na początku na rozmowie "zaśpiewasz" jesli się zmieścisz w ich widełkach to cię przyjmą. Więc tak samo na tym samym stanowisku ludzie zarabiają o kilkaset zł mniej lub więcej bo mieli "czelność" zażyczyc sobie na rozmowie kwali. więcej niz inni.