duzo zdrowka dla corci i sily dla WAS:) na pewno swietnie sobie poradzicie we wszystkich obnowiazkach;*;*;
Kochane Kobiety!
Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze i wiadomości prywatne, słowa otuchy , jak i Wasze doświadczenia dają Nam, mnie i O, bardzo dużo siły i wiary, że z Naszą Córcią będzie wszystko w porządku.
Jutro Mała skończy dwa tygodnie. Dla nas przepełnione strachem i niepewnością - czy dzisiaj jest tak dobrze jak wczoraj? Czy coś się nie wydarzyło kiedy Nas przy Niej nie było? Dla Niej to czas adaptacji, pełen nieprzyjemnych , pewnie i bolesnych badań.
Nasza Kruszynka jest bardzo silna i samodzielna. Po dwóch godzinach od porodu oddychała juz sama, bez żadnego wspomagania. Nie przypałętała się do Niej żadna infekcja, dostała tylko niezbędne leki. Od czwartej doby życia jest na moim pokarmie, zareagowała na niego bardzo pozytywnie - wręcz rośnie w oczach ;)
Rozmowa z lekarką dała Nam dużo wiary, gdyż według niej Naszej Córci potrzeba tylko "pokarmu i ciepła" ;)
Kangurujemy się już z Młodą, zmieniamy pampersy, możemy robić niemal to samo co robilibyśmy gdyby była już w domu, z Nami.
Wczoraj pielęgniarka ze śmechem "skarżyła" na Nasze Maleństwo, że już wychodzi z inkubatora ;) Nabrała sił i cały czas próbuje się przekręcać.
Codziennie rozmawiamy o tym jak będzie, kiedy Ona będzie już z Nami. Tak bardzo boli mnie to czekanie. Tak bardzo boli kiedy słyszę Jej płacz i nie mogę przytulić do siebie, uspokoić. Czuję, że jestem Jej potrzebna, ale tak jakby mnie nie było. Nie czuję się pełnoprawną, pełnowartościową matką, bo nie mogę pomóc swojemu dziecku, mogę tylko czekać. Mam do siebie tak wiele pretensji.
Jestem dumna z mojego dziecka.
Komentarze
Wyświetlono: 31 - 32 z 32.
Kochana dokładnie wiem co czujesz... ten strach i niepewność. Jestem mamą dwóch wcześniaków z 34 i 35tc. Przechodziłam przez to przy córeczcce i synku 3 razy jak był po operacjach. Zawsze wchodząc na IT byłam zestresowana bo nie wiedziałam co usłysze od lekarzy czy polepszyło się choć trochę, czy jest gorzej. Moja córeczka nie miała tyle szczęścia ale synuś jest silny i zwyciężył ze swoimi wadami. Teraz mogę powiedzieć w końcu, że mam ZDROWE dziecko. Chociaż nie do końca serduszko jest naprawione bo malusi przeciek jest ale kardiolodzy mówią, że jest tak malusi, że nawet nie będą bardzo na to zwarcać uwagi, że może z tym żyć lub samo z czasem się zabliźni.
A mała jest silna! Da radę ;) Teraz tylko niech je, rośnie i wraca do domku :) Pozdrawiam i trzymam kciuki :*