10 miesięcy tygryska
Za 44 minuty mija 10 miesięcy od kiedy Olek pojawił się na świecie. Pamiętam ten piero*ny ból i szczęście jak wreszcie był przy mnie. Z jego ojcem nie jestem od 9 miesięcy. Zaczynam być szcześliwa. Planuje być cholernie szczęśliwa. Sprawy w sądzie dalej trwają - obecnie dwie.
W nocy pracuje jako kelnerka, w weekendy studiuje, w dzień zajmuje się synkiem. Jest ciężko , kiepsko z kasą, z czasem dla siebie, doskierwa mi deficyt snu, ale jakoś trzeba sobie radzić. Zawsze powtarzam sobie, że skoro przeżyłam poród to nic mnie nie zniszczy. Dopiero niedawno naprawdę odżyłam po rozstaniu z jego ojcem. Wyjechał do Niemiec, mamy względny świety spokój, jedynie męczy mnie emailami, ale wiekszości i tak nie czytam, mam to głęboko.
Mój syn jest idealny. Taki jak sobie wymarzyłam. Ciąglę się smieje, ma 4 ząbki, dwie górne dwójki w drodze, umie robić kosi kosi, daje mi zabawki jak powiem 'daj', wstaje o wszystko o co tylko daje radę, raczkuje jak rajdowiec, mówi 'dżie, daj, baba, jaja" czasem mama mu się uda. Na to świadome jeszcze musze poczekać. Kocham Go nad życie.
Pozdrawiamy,
Olek z mamusią.