Hejka kobitki :) muszę się pochwalić, urodzilam :)
i będzie prawdopodobnie SZYMUŚ ;)
3420g i 55cm szczęścia
W piątek miałam się zgłosić do szpitala, ale...
w czwartek po miło spędzonym wieczorze z moim ukochanym hehe zaczął pobolewać mnie brzuch, poszłam spać , a gdy obudziłam się po 3 w nocy skurcze były mega mocne :) więc szybciutko , spakowałam co miałam spakować, zrobilam sobie herbatki, obudziłam cały dom hehe, tzn . mame i mojego M :) i nawet nie zdążyłam tej herbaty do konca wypić bo czułam że już tuż, tuż :) o 4.20 zamówiłam takse i pojechaliśmy na porodowke :) tam podpieli mnie do ktg , zaczeło się wypełnianie papierków.. dobrze że rodziłam tam już po raz kojeny, bo mieli większość moich danych w kompie :) przed 5, przyszedł lekarz żeby mnie zbadać, rozwarcie na 6 i kazał na porodowke juz zemną.. trafiłam na super położna, ktora pozwoliła mi chodzić a nie tylko lezeć jak przy moim poprzednim porodzie.. przed 6 położyła mnie pod zapis ktg, i zmienila się zmiana.. przyszły dwie położne, jedna przecudowna, masowała mi plecy w czasie skurczów , podawała wodę :) najlepsze jest to że ktg nie pokazywało skurczow, jakby ich prawie wogule nie było .. dziwne.. rozwarcie staneło na 8 .. przyszedł lekrz, przebił mi wody, podał oksytocyne.. zaczeło się.. mega skurcze :) zaraz po 7 zaczely się skurcze parte.. o 7.15 trzymałam już mojego skarba :) urodziłam go przy dwóch skurczach :)