Przygotowania świąteczne rozpoczęłam w niedzielę i jak szybko zaczęłam tak skończyłam... Byłam strasznie dumna z sałatek,a potem dostałam krwotoku i zaczeło się... Mój P.bardzo sie przestraszył,ja nie panikowałam,ale widok położnej mnie ucieszył,a potem poszło:badanie,telefon jazda do szpitala znowu badania,i okazało sie,że jest okey,ale muszę przenocowac w szpitalu. Kobietki szpital w Nl moge porównać do hotelu-bardzo przyjemne miejsce:własna sala i łazienka,wygodne łózko,własny tv,smaczne posiłki,które sama sobie wybierałam-szczerze to bardzo odpoczełam,a badania mnie uspokoiły. Wszystko dobrze:malutka ma sie dobrze ciągle bardzo aktywna-zastanawiam sie jak ona to robi,bo miejsca ma juz raczej niewiele,a i u mnie wporzadku-tylko strachu sie najedlismy. Jedyny minus całej tej sytuacji,to, to,że wróciłam do domu dopiero w południe25grudnia i Wigilię spędziłyśmy z córcią same-a mój P.i siostra sami,ale jakoś daliśmy radę. Teraz więcej odpoczywam,kończe ostatnie przygotowania dla dzidzi,bo to już niedługo i bardziej na siebie uwazam,bo jednak nie jestem taka strongerka jak myslałam. Kobietki uwazajcie na siebie,bo nigdy nie wiadomo,co może sie nagle stać,a szkoda,żeby dzidzia zbyt szybko sie wydostała,jeszcze ma czas...