mój synek tez sie nie obrocil i mialam cesarke czytalam na temat tego obrotu i chyba bym sie nigdy nie zdecydowala
Witam
Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem związanym z obrotem zewnętrzym płodu.
Ponieważ mój synek nie chciał sam odwócić się główką w dół a mi bardzo zależało na porodzie naturalnym zdecydowałam się na wykonanie obrotu. Dużo czytałam na ten teman ale do ostatniego momentu nie wiedziałam jak to będzię wyglądało. Zanim jednak wykonano mi obrót minęło sporo czasu
Pojechałam umowionego dnia do szpitala ( na godz. 8) trzeba było być na czczo, stąd ta wczesna pora, pojechałam razem z mężem aby mnie wspierał. Przyjęli mnie , zbadali ale kazali poczekać, naszczęście dali łóżko na patologii ciąży i tak zaczełam oczekiwania. Leżała obok mnie dziewczyna, przygotowana już do porodu, ciągle podłączona pod KTG, myśłam że oszaleje do momentu kiedy podłączyli i mnie........od tamtego momenetu czas leciał już znacznie milej, razem z mężem obserwawaliśmy intensywność ruchów , co jakiś czas zaglądała do nas pielęgniarka a ja zniecierpliowna pytałam czy długo jeszcze będę czekała, odpowiadała że sprawdzi...a ja nadal na czczo....mieli zadzwonić z traktu porodowego.....godzina 10:00 dzwoni telefon, ja nasłuchuje, ale to jednak nie w mojej sprawie, godzina 11:00 podłączyli mnie pod kroplówkę, podali coś na rozluźnienie mięśni, żeby nie zaczęły się skurcze więc pomyśłam że to już blisko ( głodna !!!!) kroplówka kapała kapała chyba jakieś dwie godziny, o godzinie 14:30 zaprowadzono mnie na trakt, mąż miał poczekać aż go poproszą a mnie zaprowadzili do sali przedporodowej , ucieszyłam się że już niedługo będzie po wszytskim ??? jednak nie, po jakieś godzinie przyszedł mąż a za pół godziny po nim położna i oznajmiła że mają strasznie dużo porodów tego dnia i mój obrót przekładają na jutro, chyba że chcę dzisiaj ale znowu podłączą mnie pod kroplówkę i dopiero za jakieś 2 godzinki. Niezbyt szczęśliwa powiedziałam, że bym poczekała ale już jestem taka głodna że nie wytrzymam kolejnych godzin bez jedzenia. Dostałam obiad, o matko nigdy nic mi tak nie smakowało ;))
Wróciałam na salę, mąż dokupił mi jedzonka i pojechał do domku.
Rano o 6:00 znowu kroplówka, mąż przyjechał o 8 i tym razem poszło już znacznie szybciej, o 9 poszłam na USG, ostani rzut okiem czy nie ma przeszkód do obrotu ( ostani raz widział buźkę mojego maluszka- ssał akurat sobie kciuka- niezapomniana chwila) i zaraz po tym pojechałam z kompletem dokumnetów na porodówkę. Tam przyjęli mnie z usmiechem i bardzo w fajnej atmosferze, położyli mnie na sali od strony południa- upał okropny. Podłączyli kroplówkę i co chwilkę zaglądali , przywieźli USG i jakoś po 10 zaczęło się.
Byli obecni : JA i mój brzuch, mój kochany mąż, pan doktor, położna , jakiś inny doktor i dwóch stażystów??
Krótki instruktarz co i jak i zaczął. Nie trwało to długo bo jakieś 5 minut, ale to był najdłuższe 5 minut mojego życia. Sprawdzili przy pomocy USG usłożenie płodu, poźniej rękami "wymacał" do gdzie ma, tzn gdzie główka i gdzie pupa.
Ból niesamowity, polegało to na tym, że jedną ręką popychał pupę a drugą musiał zablokować główkę aby się nie cofała w drugą stronę. Blokada wyglądała tak, że wepchnął mi całą dłoń gdzieś w okolicach żeber , "delikatnie" wykonywał ten "masaż"
Bolało okropnie, oddychałam według wskazówek, pięści zacisnęły łóżko bardzo mocno - mąż gdzieś z boku, przy mnie stała położna- asytowała lekarzowi-myśłąm....JAK PRZERWĘ, KRZYKNĘ ŻE BOLI, ZACZNĄ OD NOWA, MUSZĘ WYTRZYMAĆ- udało się mały fiknał główką w dół
sprawdzili na USG czy wszytsko dobrze, podłożczyli pod KTG i już było po wszytskim
pojechałam na oddział położniczy i tam spędziałm na obserwacji cały dzień, nockę (KTG) a na drugi dzień po obchodzie kolejne USG , wypis i do domku
Drugi raz jeśli bym musiała pewnie bym to zrobiła, ale z własnej nie przymuszonej woli już nie, raz w życiu takie przeżycie mi wystarczy- chciałam rodzić naturalnie i rodziłam- ale też nie było miło. Wszytsko dlatego bo chcemy mieć drugiego dzidziusia bardzo szybko, a po cesarce trzeba odczekać niby dłużej. Teraz mój synek ma prawie 5 miesięcy i staramy się o rodzeństwo dla niego
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
A to ciekawe, jak sie zapisalam na to forum, to wlasnie jakas dziewczyna pisala, ze bedze miec taki obrot, ale nie wiedziala nic na ten temat...Zaciekawilo mnie to i znalazlam w necie opis, jak sie to robi. Nie znam osobiscie nikogo, kto by mial to robione, dobrze ze jest taka metoda, bo myle ze na pewno lepiej jest urodzic naturalnie. Pozdrawiam.
Ja pierdziele. W życiu bym się na takie coś nie zdecydowała... Chociaż całą ciążę modliłąm się o poród sn...
Szacun dla CIebie!
PeeS
Po przeczytaniu tego wszystko mnie boli ;/
A ja mam pytanie-w którym tc robili Ci ten obrót? Pozdrawiam :)
obrót miałam wykonany w 37 tyg i 5 dni, lekarz mówił że tak w 36 tygodniu byłoby łatwiej.