Dzisiaj byłam z Agatą u lekarza, w nocy zaczęła bardzo kaszleć i męczy ją katar. Nie cierpię naszej przychodni :( pracują tam same stare baby i w dodatku głuche!!! Jak nie pani Józefa (położna, która mnie odwiedzała, kazała mi małą poić glukozą bo żółta i zabroniła jeść rosół, ale pomidorówkę na rosole jak najbardziej poleciła) ze swoimi metodami z lat 60-tych to dziś po raz kolejny przy rejestracji. Poszłam do okienka i mówię, że byłyśmy umówione z córeczką bla bla bla... Pani spytała jak nazwisko, mówię WAJZER i się zaczęło.... JAK??? pyta pani, WASSER?? znowu powtórzyłam a ona po raz kolejny, WYSSYR?? mówię znowu WAJZER!!! Po 10 min. różnych kombinacji literowych w końcu jej to napisałam.Znalazła i Zaniosła kartotekę lekarce, czekałyśmy na swoją kolej. Po chwili usłyszałam z gabinetu AGATA WAZON PROSZĘ!!! Ileż razy można przekręcić i źle odczytać nazwisko??!! To jeszcze nic lekarka skrobiąc się 10 minut po głowie i patrząc na moje dziecko w końcu spytała mnie czy ona łyknie tabletkę- antybiotyk?? Jak ją wyśmiałam to przepisała jakieś leki odksztuśne- ciocia powiedziała, że za silne dla takiego malucha, więc sobie darowałam ich kupno! Rany ja nie wiem po co tam poszłam!! Kupiłam calcium, witaminkę c, maść majerankową na nosek i do odciągania katarku Fridę- bardzo fajna rzecz, ściągnęłam jej wszystko z noska. Jutro pojadę do cioci do szpitala i tam obejrzy małą jakiś normalny lekarz bo ona naprawdę bardzo kaszle
:(((
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
O rany :)
Mnie w mojej przychodni wkurza to, że pielęgniarka każe rozebrać dziecko i sobie idzie. I z takim gołym dzieckiem mam na nią i lekarkę czekać. Oczywiście nie rozbieram. Czekam, aż wróci.