brzydko powiem, niech sie pałują! tak tak, trzeba pomagac bliznim, rodzinie w szczegolnosci, nie mozna robic tak jak oni, trzeba pokazac ze jest sie dobrym... chuja prawda! tez jestem zdania "jak kuba bogu tak bog kubie", w tych czasach milosierdzie mozna schowac do kieszeni, pomagac owszem warto ale tylko tym wartym pomocy...
musze sie wygadac bo mi zyłka pierdzaca zaraz peknie z nerwów..odkat sie znam ze swoim zawsze narzekał na swoja rodzine ,ze on ich pier ..ze nie ma zamiaru juz wiecej im pomagac (3 braci),ze matka bla bla bla ładuje w nich a oni to wykorzystuja itp..
tak dziwnie wyszło ze dane mi było poznac tylko jednego brata..ani reszty ani jego matki bo ojciec nie zyje tylko ten jeden ktory mieszka w tym samym miescie co my..nie ubolewałam nad tym jakos specjalnie..nie to nie i tyle..
ale zasz łam w ciaze potem urodziłam ta jego matka przyjezdzała do brata ale do mojego juz nie..a w tym czasie bywało nam naprawde róznie nie zawsze dobrze..ja w sumie zaczynałam zycie od nowa..tworzyłam od podstaw nowa rodzine..z mojej strony zawsze mogłam liczyc na matke zawsze!pomagała mi-nam bardzo duzo..i do tej pory czasami pomaga..
zdarzyło sie jeszcze pare sytuacji podbramkowych gdzie wyszło ,ze na rodzine mojego nie ma co liczyc i koniec..oni za to wymagaja zeby im pomagac i ładowac w nich i im dawac ..nie wiem z jakiej racji..
od tamtej pory zatrwozyłam sie na nich ze jak tylko słysze a moze damy im to a moze tamto bo nam nie potrzebne a moze pozyczymy to mnie kurwa az trzesie w srodku..z jakiej racji mówie do swojego?czy oni mi kiedykolwiek cos dali?BAAAAA czy sie ktokolwiek o cos kolwiek zapytał czy nam potrzeba albo jak jest?nie!
bywało czasami tak zle ze od ust sobie odejmowałam aby moje dzieci miały..nie wydawałam na siebie ani funia kombinowałam kombinowalismy itp ale od nich zero pomocy nigdy nie prosiłam raz tylko jak młoda była chora mowie zadzwon moze pozycza..ale poszło ze oni nie maja oni potrzebuja itp itd wiec nauczyłam sie tak robic zeby nie prosic..potem nadeszły lepsze czasy..praca pieniadze i kurwa nagle matka wydzwania nagle brat puka to drzwi i brata baba..noz kur..a jazda mi..
i siedzi dzisiaj w kuchni ten jego zjebany brat z moim pija piwo a ja wiem ze rozmowa o pieniadzach wisi w powietrzu..nie dosc ,ze ledwo ale to naprawde ledwo zgodziłam sie zeby go tu wpuscic to on jeszcze chce kasy..nie dam nie pozycze i basta...
nie wiem czy to przez ta ciaze taka wredna sie zrobiłam czy jak..ale mysle w ten sposob ze jak kuba bogu tak bóg kubie i tyle..nade mna sie nikt nie lituje..nikt mi nie daje wszystko co mam to suma moich wyrzeczen i pracy ..jak ja moge to inni tez tak czy nie?
niech on sobie nawet nie mysli ze tu sie bedzie gosił a mojemu i tak jeszcze nagadam nie ma bata nie popuszcze chociaz kłocilismy sie juz dzis przez nich..
wrrrrrrrrrrrrrr
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
Wcale nie jesteś wredna . ! Po prostu Tobie nikt w potrzebie nie pomógł a teraz oczekują nie wiadomo czego . Bardzo dobrze robisz .. Nie mówię , że wgl nie pomagać aje jesli chodzi im tylko o kase to goń ich , niech idą do pracy . ! [ bracia ] . Mają tupet naprawdę . ! Sama mam problem z przyszłymi teściami takze doskonale Cię rozumiem . Trzymaj się , ;)
Niestety tak jest,są tacy co dzwonią,albo przychodzą jak tylko coś chcą, a jak Ty czegoś naprawdę potrzebujesz to mają Cię daleko.Masz rację,też bym tak zrobiła na Twoim miejscu i nie pokazywała im,że możecie pożyczyć raz, bo przyjdą po raz kolejny.Wiadomo to rodzina, może trzeba a nawet wypada pomóc, tylko że z wzajemnością.Jeśli nie mogliście liczyć na pomoc od nich,kiedy byliście w potrzebie to teraz niech oni gdzie indziej szukają pożyczki.To moje zdanie.
dzieki laski za te słowa..
:)
powiem Ci, że u mnie jest to samo. Jak Narzeczony miał chujowe zarbki to nawet się nie zapytali czy pomóc (jego rodzina), moja mama zawsze jakoś tam pomogła. A teraz jak jest troszkę lepiej to zaraz na pożyczki przychodzą. Nie jestem zawistna, ale oni mieli nas w dupie a teraz taka kochana rodzinka. Pamiętam jak byłam tak chora, że ledwo doczłapałam się do ośrodka zdrowia (100 m) bylam już wtedy w ciąży. I poprosiłam teściową czy by mi nie wykupiła lekarstw a ja jej oddam jak Narzeczony wróci. A ona z pyskiem, ze mi fundować nic nie bedzie bo ona nie ma pieniedzy. Siostrunia Narzeczonego to samo. Więc poprosiłam jego kuzynkę i jakoś bez problemu wydała te 20 zł. Ale zaraz potem mamuśka jego przybiegła pożyczyć pieniądze, a jak jej powiedzial, że nie da jej ani grosza, to zaczeła jak to ona nam się napomagała ;////
Są ludzie i parapety... Nic się na to nie poradzi ale dokładnie Cię rozumiem.
mam podobny problem z rodzina swojego (coprawda to nie rodzice,starego nie znał a mama zmarła) za to ciotki,wujkowie ehh..szkoda gadac:)kiedys jak mnie wena najdzie to Wam opisze,uwierzcie,bedzie sie z czego posmiac.A obecnie staneło na tym ze sciagnełam swojego do mojej miejscowowsci,mieszkamy w wynajmowanej kawalerce a tam piekne własnosciowe mieszkanie,kilkupokojowe-kazałam wynając:))troszke go odciełam od rodziny i chociaz nikt mi tego wprost nie powiedział,wiem ze własnie to maja mi za złe:)i szczerze to mam to w dupie!Ty szalonamatkax tez miej:))masz swoje zycie i swoje kłopoty.pozdrówki:**
mam to w dupie i bede miec..na mój szacunek nie zasługuja..nieroby i lewusy same tylko patrza jak kase wyciagnac i jeszcze czesto gesto dzieckiem sie zasłaniaja..żal.Rozmawiałam wczoraj ze swoim ale w tej kwesti chyba nie dojdziemy do porozumienia..on swoje ja swoje..niby po tej samej stronie ale co do czego to on inaczej a ja inaczej..