A więc zaczne od tego, że mam męża od pół roku. Mamy też synka rocznego. Nasze życie wygląda tak. 2 tygodnie delegacji, 2 dni w domu, 2 tygodnie delegacji 2 dni w domu. Itd. Pracuje też na miejscu od czasu do czasu. Wraca z pracy. Obiad pod nos podany, talerza nie wyniesie. Bo po co? Gosposia posprząta. Dobra. Zjadł. Telewizor czas obejrzeć. Mija godzina, idzie zapalic papierosa. Zerka do lodówki czy jest coś ciekawego. Znowu coś wszama. Siada do komputera i napierdziela w jakąs gierke typu fifa. słuchawki na uszach. Jest godzina 21. Czas się myć, siedzi pod prysznicem około godzine. Wymyje się i liczy na seks. NIe chcę bo dla mnie seks z nim to męczarnia, brak podniecenia z mojej strony co do niego. Dzieckiem opiekuje sie 24 h/dobe. Nie chcę mu się z nami isć na spacer, cokolwiek tobić. Brak zaangażowania co do dziecka i mnie. Idzie zwariować. Mało tego Jego wypłata miesięczna to 1300 zł. Trzeba opłacić rachunki misięczne około 700 zł i żyj cżłowieku przez miesiąc z 600 zł. Nie kocham już go. wszystko gdzieś przepadło. ,,pluje sobie w ryj'' że wyszłam za mąż. Mnijesza o to. Poznałam wspaniałego faceta. Widze w nim szczęsliwe życie, troskliwego męża i kochającego ojca naszych dzieci. To wszystko brzmi patologicznie. Ale chciałabym z Nim spędzić reszte życia. Świetnie dogadujemy się, nigdy tak z nikim nie potrafiłam godzinami rozmawiać. On wie że mam męża, nie składała jeszcze sprawy rozwodowej, bo nie wiem jak sobie poradzić. Mały do żłobka dopiero idzie we wrześniu, tak jak ja ide do pracy. Nie mam z kim go zostawić. Najgorzej że jestem teraz tylko na utrzymaniu mojego męża. I nie chcę tego. Boje się powiedzieć mu że nie widze przyszłości dla nas i chce się rozstać, jak ja mam o powiedzieć moim rodzicom? Nie wiem! Mam mętlik w głowie. A tak to chciałam tylko się komuś wygadać.