Po szpitalu
Cały ubiegły tydzień byłam w szpitalu. Tak się przyzwyczaiłam do szpitalnych szarości, że w domu oczy bolały od nadmiaru kolorów. Przyczyna? Omdlenie i wymioty (pierwsze tej ciąży). Musiałam zostać te kilka dni na obserwacji i w celu "nawadniania". Najgorzej, że musiałam patrzeć i słuchać, czasem mimowolnie, o problemach i zmartwieniach innych przyszłych mam. Ciąża nie musi być "wesoła", a to takie przykre gdy widzisz jak kobieta zmaga się z czymś, na co nie ma większego wpływu, jak robi wszystko, żeby uniknąć najgorszego, jak martwi się, czy robi wystarczająco wiele? Straszne i takie cholernie smutne...
U mnie na szczęście wszystko z maleństwem dobrze. Mam sie nie forsować i uważąć na siebie. Fizycznie pobyt w szpitalu bardzo mi pomógł, psychicznie zafundował niezły zestaw emocjonalno-stresowy. Takie jest życie...