Co mnie tak wzięło na tego bloga. Przez całą ciążę nawet mi do głowy nie przyszło, żeby coś napisać, a teraz?! Co chce coś napisał, to Mały zaczyna płakać. Więc opowiem jak to u nas w domu jest: Mały na początku był niesamowicie spokojny. Każdy kto przychodził dziwił się, bo czuł jakby dziecka nie było w domu. Miałam czas na wszystko. Na sprzątanie, gotowanie, co chwilę jakieś ciasto, komputer. Mam nadzieję, że mąż kiedyś zrozumie swój błąd. PS. Właśnie usłyszałam jaka jestem okropna. Mąż leżał na łóżku w sypialni, Mały w łóżeczku w sypialni, ja w salonie i to moja wina, że Mały się rozkopał i ma zinme rączki!!!
Teraz jest inaczej. Nie wiem, czy to z powodu leków, które bierze (żelazo, witaminy i kwas foliowy), chociaż nie sądzę. W nocy kładzie się spać ok północy, po ululaniu go. O tej porze ja już bym chciała spać, bo sam mnie tak przyzwyczaił. Budzi się po 4 na jedzenie i wojuje ze mną. W dzien nie jest kolorowo, bo dziś cudem udało mi się obiad zrobić bo akurat usnął.
Mam dodatkowo pecha, bo mąż za bardzo nie pali się do pomocy. Wczoraj wieczorem nosił go 5 minut dosłownie i już marudził, że go plecy bolą. A ja - biedna - po cc, rana mnie czasami boli, plecy bolą po zastrzyku ale najwidoczniej jestem nie do zajeżdżenia. Na dodatek ma do mnie pretensję, że zaczęłam palić i 2 razy w tygodniu napiję się kieliczek wina. Porażka! Czasami pozmywa, w soboty pomaga sprzątać. I tyle. Jedzenie i zakupy są na mojej głowie. W kwestii zakupów to się cieszę, bo wtedy idę na spacer do sklepu. Chodzę codziennie.
Komentarze
(2010-11-20 22:29)
zgłoś nadużycie