Przebywając w szpitalu irytowałam się, że nikt mnie na wagę po porodzie nie wrzucił- a jak już szłam do dyżurki z zamiarem by mi gdzieś wagę wymarały to się inny problem "rodził" no i tak mi zeszło 10 dni w szpitalu w niewiedzy, aż normalnie zaczęłam rozrachunki prowadzić: ile mogłam schudnąć...
W dniu porodu postawili mnie szybcikiem na wagę i mialam 76kg- aż dziw, mniej niż 2 tygodnie wcześniej na wizycie u gina . No i wkońcu w domu nadeszła chwila prawdy, 11 dni po porodzie ważyłam o niemal 11kilogramów mniej- w jakim też byłam szoku- fakt wyglądałam nienagannie-lepiej, ale obstawiałam jakieś 70kg a nie 65!
No cóż, noworodek to dieta cud. Teraz waga utrzymuje się w granicach 64kilogramów i w sumie zakładałam, że jak zejdę do 65 to będzie cud, ale skoro idzie zjechać to miło by było mieć wagę "ślubną" a więc okragłe 60kg... zobaczymy! :))
Mama traci na wadze, a kluseczka rośnie... Oto nasza ponad dwutygodniowa Gabulka!
PULPECIORKA mała- cycuszkowy ssacz!