Chociaz juz od tego zdarzenia minelo 2tygodnie i 3dni wszystko pamietam doskonale. 3dni po przewidywanym terminie porodu mialam zglosic sie do szpitala i tak uczynilam, punkt 9:00 bylam w szpitalu,ale musialam jeszcze troszke odstac swoje w kolejce do przyjecia;od razu przyszlo mi na mysl co by bylo jakbym musiala stac w tej kolejce jako rodzaca... ale wszystko przebieglo sprawnie i po duzej ilosci zadanych pytan przyjeli mnie na oddzial patologii ciazy, oczywiscie caly czas jeszcze myslalam ze przebadaja mnie i puszcza do domu. Podlaczyli mnie pod KTG, Ok 11ej przyszedl mnie zbadac mój lekarz,który stwierdzil ze jeszcze nic sie nie dzieje,rozwarcie mam na 1,5cm i pojedyncze skurcze. Powiedzial ze mam wypoczywac i ze na nastepny dzien podlacza mi kroplówke na wywolanie skurczy i ze bez dziecka na rekach do domu mnie nie pusci,takze wiedzialam juz ze odwrotu nie ma;-) Mój R pojechal do domu,bylo troszke trudno sie rozstac wiedzac ze nie ma odwiedzin w szpitalu ze wzgledu na grype,ale jakos dalam rade... O 16ej wzieli mnie na kolejne KTG, na którym bylo widac pojedyncze skurcze. Ok 17ej zaczal pobolewac mnie brzuch i to nie bylo twardnienie jak do tej pory, wiedzialam juz ze cos sie szykuje;zaczelam liczyc odstepy pomiedzy skurczami i byly co 7-9min; 0 19:45 pojawila mi sie krew wiec juz bylam pewna ze poród pomalu sie zaczyna. Chwile potem byl obchód lekarzy,powiedzialam o wszystkim lekarzowi i wzial mnie na badanie,na którym uslyszalam ze nic sie nie zmienilo od rannego badania i ze nadal mam rozwarcie na 1,5cm. O 21:00 podlaczyli mnie pod KTG na którym bylo juz widac skurcze,zreszta czulam je juz bardzo wyraznie co ok7-8min wiec musialo cos pokazac! O 22:00 znowu przyszedl do mnie lekarz,zbadal mnie powiedzial ze rozwarcie mam na 2,5cm i zadecydowal, ze przenosza mnie pietro wyzej na porodówke. Polozyli mnie na takim "cudownie wygodnym" lózku, podlaczyli pod KTG i obserwowali, bolalo mnie coraz mocniej i coraz czesciej, w reku caly czas trzymalam telefon,patrzylam na zegarek i zdawalam relacje siostrze i mezowi. Pielegniarki co chwile przychodzily i pytaly jak sie czuje, mówilam ze mnie boli i na pocieszenie uslyszalam "ze to dopiero poczatek i ze mam sobie wyobrazic ze jade do Warszawy(mieszkam w Wielkopolsce) a dopiero z W. (miasto w którym znajduje sie szpital) wyjechalam”... Od razu pomyslalam ze skoro teraz mnie tak boli to co dopiero bedzie dalej..? Lezalam tak ponad godzinke,skurcze byly co 5-8min, przyszly pielegniarki daly mi zastrzyk po którym skurcze mialy ucichnac lub jezeli jest to akcja porodowa pomóc szyjce macicy szybciej sie rozwierac, bo rozwarcie mialam na 3cm. Po zastrzyku poczulam wielka ulge i na mojej twarzy pojawil sie usmiech;-) Odlaczyli mnie od KTG,skurcze staly sie mniej bolesne takze moglam sobie przysnac,chociaz na tym niewygodnym lózku bylo to bardzo trudne... O godz 5:00 skurcze sie rozregulowaly i jakby wszystko ucichlo... Przyszla druga zmiana,przeniesli mnie na druga sale kazali sie wykapac i przyszykowac do porodu. Trafilam na bardzo fajna polozna-pania Anie, która jak tylko przyszla uspokoila mnie i podniosla na duchu, mówila ze do 12:00 na pewno urodze i ze z moim lekarzem wspólpracuja od lat i ze zawsze robia tak by poród szybko i sprawnie przebiegl;-) O 7:30 przyszedl mój lekarz,zbadal mnie; rozwarcie mialam na 5cm,przebil mi pecherz i mówil ze za 2,5-3godzinki powinnam urodzic,podlaczyli kroplówke z oxytocyna i kazali mi zadzwonic po meza(który mial byc przy porodzie). Po 9:00 przyjechal mój R. juz mialam glupie wrazenie ze sie spózni, bo wybieral sie do mnie jak sójka za morze, a Pani Ania mówila ze jak mnie podlacza pod kroplówke to juz wszystko szybko pójdzie, niestety jak tylko podlaczali mnie pod kroplówke Malej zanikalo tetno i musieli mnie odlaczac. 2 razy polozna dzwonila po lekarza... Kolejne badanie i rozwarcie 8cm;-) juz wiedzialam ze jestem coraz blizej, skurcze byly coraz czestsze co 6,5,4 i w koncu 3min, mój R. byl przy mnie i widzac jak mnie boli mial lzy w oczach,ale nie byl mi w stanie w zaden sposób pomóc. Mierzyl tylko odstepy miedzy skurczami i staral sie odwrócic moja uwage od bólu. Pani Ania co chwilke przychodzila i patrzyla czy zaczynaja sie bóle parte,bo mialam juz rozwarcie na 9cm,ale moja szyjka nie chciala sie do konca rozwierac i zrobic miekka. W koncu Pani Ania kazala mi wstac i przy skurczu kucac, rozkrecila mi na maxa takze owa kroplówke. Wytrzymalam tak tylko przez 2 skurcze i wszystko sie zaczelo... Uslyszalam tylko zawolac lekarza i nawet nie wiem kiedy wszyscy nade mna stali. Moje skurcze jak to nazwali byly „byle jakie” i trzeba bylo mi troche pomóc. Lekarz dusil mnie na brzuch,uslyszalam nozyczki... 3 Skurcze po 2 parcia i Mala juz byla!!! Jak lekarz powiedzial ze mamy dziewczynke,polozyl mi ja na brzuszku poczulam tak wielka ulge,wiedzialam ze najgorsze mam juz za soba... Lekarz mówil ze „Mala wychodzila z reka tak jakby najpierw chciala sie przywitac”. Na czas szycia mój R. zostal wyproszony,lekarz tylko mówil „niech sie Pan nie martwi bedzie jak nówka sztuka”;-) Troche do szycia bylo,mialam bowiem peknieta szyjke macicy,pochwe, naciete krocze i jeszcze lozysko cale nie wyszlo i robili mi lyzeczkowanie... Po wszystkim zartowalam sobie ze pocerowali mnie jak skarpetke;-) Stracilam duzo krwi, dlatego „odjechalam” i podlaczyli mnie pod kroplówke. Slyszalam mojego R. i Pania Anie, ale nie mialam sily oczu otworzyc, nawet oddychanie kosztowalo mnie wiele wysilku. Jednak po kroplówce poczulam sie lepiej,ale nie na dlugo bowiem jak przystawili mi Mala do piersi znowu zrobilo mi sie slabo...i dostalam kolejne 2 kroplówki. Na porodówce lezalam do 16:00 po czym musialam pozegnac sie z mezem i odwiezli mnie na pokój... Ogólnie swój poród dobrze wspominam. Nie powiem bolalo, ale naprawde da sie to wszystko zniesc zwlaszcza jak otaczaja Cie wspaniale osoby, tak jak w moim przypadku: mój maz, lekarz i Pani polozna... Za 2 lata planuje dac Nikoli pod choinke Braciszka;-)
Mój R. dzielnie mi pomagal, wycieral pot z czola, wolal do mnie „oddychaj,oddychaj” no i co najwazniejsze dal rade sam przeciac pepowine;-)
Komentarze
(2009-12-11 18:17)
zgłoś nadużycie
(2009-12-11 22:21)
zgłoś nadużycie