co prawda nie wiem czy ktoś uzna to za "normalność" no ale tak właśnie to u mnie wygląda, a mianowicie;
W pracy nastąpił przełom, dostałam wypowiedzenie zmieniające warunki pracy i płacy co oznacza, że zostałam zdegradowana i obniżą mi pensję. Na papierku do końca roku jestem pod swoim znienawidzonym kierownikiem, natomiast praktycznie podlegam pod innego kierownika i tu już zostanę, hura:))) Wkońcu idę do pracy wiem, że nikt nie będzie po mnie jeździł bez powodu, jedyny minus to 3 zmiany i plus zarazem, bo zarobię prawie tyle co wcześniej:)
W domu też jakby lepiej, do męża powoli dociera, że mój stan psychiczny jest spowodowany nie tylko kłopotami w pracy, ale również z nim. Wiecie jak to z chłopami dużo czasu im zamuje przyswojenie pewnych rzeczy - najłatwiej powiedzieć znowu histeryzujesz:(((
No i niestety gil nas nie opuszcza:((( Michaśka walkę z katarem wygrywa, Adaś znowu przegrał i skończyliśmy z antybiotykiem i zaczątkami zapalenia oskrzeli,buuu. Ale cóż dzieci poszły do żłobka. Za to Adaś w nagrodę dla mamy już biega:D
I drogie ciotki, żebyście nie myślały że mi za dobrze to dzisiaj jest pierwszy dzień mojego normalnego funkcjonowania - od poniedziałku jestem na antybiotyku, bo mój pęcherz się zbuntował - nawet siedzieć nie mogłam, do kompletu okres w parze z migreną i katarem:((( oczywiście cały tydzień w pracy - urlopu brak a na l4 pozwolic sobie jeszcze nie mogę:(((
Trochę sie rozpisałam:D
Życzę wam dużo zdrówka mamuśki i uśmiechu w ten jakże piękny, słoneczny dzień:D
oj jak sie ciesze ze moge tak szybko przeczytac ze juz lepiej u ciebie trojeczko!!! mam nadzieje ze teraz bedzie ci sie dobrze i spokojnie pracowalo...
ubierac sie prosze cieplo, pipki nie wietrzyc co by sie pecherz odbuntowal:P no i duuuzo zdrowka wam zycze, buziaczki:* pozdrawiam cieplutko