nam pomagało szyszyszyszy do uszka. i suszarka. ale to działało jak synek był młodszy.
i spokojne mówienie w stylu "jest Ci źle... tak? coś boli? ja wiem... rozumiem... poskarż się mamie, wysłucham..." wtedy płacz czy krzyk zmieniał się w kwilenie, "narzekanie".